Roman Bromboszcz, digital.prayer

listopad 15th, 2010 by trojanowski marek | Filed under analiza

12. września Łukasz Podgórni opublikował w Internecie wiersz pt., W imię zaznaczenia. Tekst składa się z zaznaczonego na niebiesko pola oraz jednego zdania: „Królowa Bona zaznaczyła ziemniaki”. Jednym słowem – standardowy gniot, których nazbierały się całe tony w przestrzeni literackiej licząc od czasu jej powstania. Gdyby teoria Profesora Dońdy o tym, że informacja nawet ta najgłupsza posiada swoją masę okazała się być prawdziwa cytowany wiersz Łukasza Podgórnego może nie zatopiłby kultury w odmętach gówna, ale na pewno miałby swój udział w podtopieniu. Podobnie rzecz ma się z wierszami Romana Bromboszcza opublikowanymi w 2008 r., pt. digital.prayer

Bromboszcz Roman zanim zaczął udawać twardziela-informatyka, który w chwilach wolnych od grzebania w kodzie źródłowym przekąsi kanapkę, popije redbullem i napisze wiersz objawił się światu najpierw jako romantyk. Wyraźne ślady tej wrażliwej na piękno części duszy Romana Bromboszcza widać w Manifeście Poezji Cybernetycznej, który kiedyś tam ogłosił. Oto kilka pierwszych punktów, które wręcz urzekają bukoliczną naiwnością, z tym że zamiast pastwisk mamy „empirię” a w rolę krowy wcieliła się „filozofia”:

1. Filozofię oświetla sztuka, religia i technika.
2. Nauka to filozofia empiryczna, część filozofii.
3. Cisza nie istnieje empirycznie, jest ideą.
4. Szum istnieje jako wrażenie… itp., itd.

Wytrwali czytelnicy oraz zwolennicy tego typu haseł, które często spotyka się utrwalone różnymi technikami na tornistrach licealistów doczekają się dnia, w którym Roman Bromboszcz ogłosi wersję 3.1 Manifestu gdzie punkt 3. zmieniony zostanie na: „Milczenie jest potęgą”.

Trudno ukryć przed światem swoją prawdziwą naturę. Wiedział o tym Adolf Hitler, Józef Stalin i Marek Trojanowski. Nie wiedział o tym jednak Roman Bromboszcz. Tomik digital.prayer rozpoczyna się normalnie. Ściślej: zaczyna się przeraźliwie normalnie, tak normalnie jak zaczyna się tomik wierszy stworzony przez duszę zakochanej w księżycu romantyczki - niewiasty o blond włosach, kształtnych piersiach, które wieńczą sterczące brodawki, o czerwonych jak krew usta objętością dorównującym pontonom ratunkowym WOPR-u. W wierszu pt. Bajka o Hamal, poeta romantyczny umieści następujące toposy tak charakterystyczne dla tego rodzaju poezji:

„gdyby można było ją spisać musiałaby się wydarzyć na łące
” – cóż może się wydarzyć na ciepłej, rozgrzanej letnim słońcem łące mieniącej się tysiącem barw wszelakiego kwiecia? Czy na tym dywanie rozkoszy może się wydarzyć coś innego niźli rozkosz sama? Oto pan i pani (w innej wersji: pan i pan; pani i pani; pan i pies oraz słoik miodu; itp.) upojeni obrazem tego miejsca oddają się przyjemnością, które opisać można tylko jednym językiem – językiem melodyjnym niczym dźwięk wydobywany mistrzowskim pociągnięciem smyczka z siedemnastowiecznych skrzypiec wykonanych przez samego Antonio Stradivariego.

rannym południem nawlekać dywan mgły” – istotę tego wersu pojąć może tylko szalenie zakochana nastolatka, która przeżywa ból rozłąki kontemplując każdy zakamarek krwiożerczego uczucia, trawiącego jej rozkochane ale jakże zawiedzione w miłości wnętrze na krawędzi dachu wieżowca. Dziewczyna doświadczyła wszystkich dobrodziejstw pierwszej miłości, w szczególności wspólnego nawlekania mgieł na dywany, dywanów na mgły a także poranków na mgły oraz dywany. A ile razy się przy tym ukłuła w mały paluszek? I gdyby nie pocałunek ukochanego… itd.

spełnia pragnienia, o których wie tylko trawa, które pomyśleć znaczy zapomnieć” - aż chciałoby się dokończyć:

Pójdę daleko, pójdę na łąki
Malowane złotem i rdzą
Zwierzę się wierzbom z naszej rozłąki
Wierzby wierzą szeptom i łzom

(Szepty i łzy, z płyty Bosa, Anna Maria Jopek)

z czerwonych maków byłoby komunią, jedynego który ocalał” – i podobnie jak wyżej, tutaj także serce i dusza wręcz rwą się do śpiewu. Czytelnik zupełnie nieświadomie zaczyna wystukiwać nogą rytm pieśni o czerwonych makach na Monte Cassino, które zamiast wody piły polską krew. Na szczęście natura oprócz wrażliwego na cierpienie serca obdarzyła człowieka także rozumem, który powstrzymuje nas przed aktami bohaterskiego odwetu na zaborcach i ciemiężycielach narodu polskiego przebranych w unijne fatałaszki. To kalkulujący na chłodno umysł odsuwa zemstę na bardziej dogodną chwilę. Teraz, jako naród, który tuż po Afgańczykach przoduje w uprawie maku na wszystkich polach – zaczynają od przydomowych ogródków, działek, nielegalnych polach w lesie a na niwie poezji kończąc – milczymy. Jednak nadejdzie ten czas, nadejdzie ten dzień w którym my Polacy odpłacimy im. Za dziadów, za pradziadów, za pra pradziadów. Za wolność waszą, naszą, moją, twoją. Za umęczonych pracą szwarcarbajterów uciekających przed urzędnikami z Arbeitsamtu, za kanclerze Schroedera i Angelę Merkel. Oni dostaną za swoje. Przysięgamy!

Wiersz pt. Bajka o Hamal, Romana Bromboszcza, z którego pochodzą cytowane fragmenty kończy się następująco:

oderwanymi od ust okrzykami piłoby rosę, nie doznane
i nas by piło do ostatniego słowa którym milkniesz i którym
leczymy się nawzajem zawiązując sobie oczy na łące
która nas nie zawraca

buuuu, buuuuu, buuuuuuu
(PS. Te wirtualne plamy, to moje łzy)

Tomik digital.prayer nie jest zbiorem czułych wierszyków, w których podmiot liryczny skazany jest na nieustanne turlanie się po ukwieconych łąkach nie zważając na roznoszące boreliozę i inne groźne choroby kleszcze, kłujące osty czy ostre kamyczki. Już na stronie 12. autor postanowił „zdigitalizować” swój wiersz. Roman Bromboszcz odrzuca płaszcz, szpadę oraz gruźlicę poety romantycznego i zmienia font. Czcionka wiersza pt. *** wyglądem swoim przypomina font pierwszego polskiego edytora tekstów znanego jako TAG. Wraz z fontem radykalizuje się także przekaz wiersza. Tu próżno szukać czerwonych maków, łąk, nawlekanej mgły, rozchylonych ust. Zamiast tego Roman Bromboszcz idąc szlakiem przetartym przez James’a Camerona wskrzesza lirycznego terminatora, który bez pardonu wali w pysk. I żeby nie było: wali wszystko co się rusza:

Prosić będę pysk
I dam wam rechotu
By był z wami
Na wiekach
Nie zostawię was stertą
Przyjdę do was

Doby poznacie.
Słyszeliście
Że powiedziałem:
Odchodzę i przychodzę
Że jestem w pysku
Wy we mnie i ja w was

[***]

Miłośnicy filmów s-f bez problemu odnajdą w tym tekście nawiązania do przygód Johna Connora. Fanom gatunku monolog: „nie zostawię was, przyjdę do was” – znany jest z przemówień radiowych bohatera ruchu oporu, który po ataku SKYNETU mobilizował resztki ludzkości do wspólnej walki przeciwko maszynom.

Wracając do omawianego tomiku: im dalej tym gorzej. Czcionka zmienia się w pewnym momencie na zupełnie nieczytelną (np. wiersz pt. „~ ~” na str. 15.). Ale nieczytelność wiersza jest niczym w porównaniu z brakiem czytelności na stronie 34. Tu artysta (lub wydawca) zapomniał opublikować wiersz. Strona jest pusta. Podobnie rzecz ma się ze stroną 36.

Gdyby podsumować wrażenia z lektury tomiku Romana Bromboszcza pt. digital.prayer – to:

1) jest to książka nierówna i nieprzemyślana pod względem formalnym i treściowym. Czytelnik odnosi wrażenie, że ma do czynienia z jakąś dziwną papką a nie autorskim projektem.
2) Wydana jest niechlujnie – do tego formatu oraz objętości miękkie okładki pasują jak pięść do nosa.
3) Na stronie 40. fotka chłopaczka w sweterku z bródką i dopadniętą powieką lewego oka na tle fototapety to przesada.
4) Nieczytelny, dwustronicowy blurb Pawła Kozioła to już szczyt groteski. równie dobrze mógłby zostać napisany hieroglifami. Skutek byłby ten sam.

Uwaga na zakończenie:

W przyrodzie obowiązuje zasada ciągłości. Nikt nie rodzi się od razu dorosłym (oczywiście za wyjątkiem Jacka Dehnela, który będąc jeszcze w łonie pouczał rodzicielkę, kiedy ta sięgała prawą dłonią po widelec a lewą po nóż, że tak nie wypada) i minie dużo czasu zanim nasionko zmieni się w dorodną roślinę. Zasada ta dotyczy także poezji. Istnieje duża grupa czytelników, którzy obserwują te okresy lęgowe, które przechodzi polska poezja współczesna od 1990 r.. W tym akurat przypadku nikt nie interesuje się bólami porodowymi – je pozostawiono historykom literatury, którzy przyjdą za kilkanaście lat. Ale gdyby w tej chwili – na podstawie tomiku Romana Bromboszcza - próbować ocenić poezję cybernetyczną to ocena byłaby jedna:

Dziecinada

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-