Wisława Szymborska, Tutaj

lipiec 6th, 2010 by trojanowski marek | Filed under analiza

W domach starych ludzi śmierdzi. To nie formalina ani zapach starej szafy, to coś innego. Dziwny i charakterystyczny – nie do pomylenia z żadnym innym – zapach starego człowieka i wraz z nim starzejącego się domu.

Starość wytworzyła własną geriatryczną estetykę. Zapadnięte usta, pomarszczone twarze i chudnące z dnia na dzień łydki, które na kilka godzin przed śmiercią zmieniają się w oświęcimskie piszczele obciągnięte przeźroczystą skórą, przez którą prześwitują zgrubiałe ścianki sino brunatnych żył. Oczy starych ludzi powleka gruba błona, która zmienia odcień białka na lekko żółty wpadający w okolicy kącików w brąz. Kolory tęczówki tracą kontrast, zaczynają się zlewać.

Starzy ludzie z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień aż w końcu z dnia na dzień stają się bardziej niedołężni. W końcu boją się podnieść z tapczanu. Każdy krok może skoczyć się upadkiem. Upadek zaś oznacza złamane biodro – a to zwykle w przypadku starych ludzi kończy się śmiercią na łóżku szpitalnym. Kto by chciał umierać? – Nikt. Tyle, że śmierć nie zadaje takich pytań i nie wymaga odpowiedzi.

Niedołężność fizyczna pociąga za sobą zniedołężnienie intelektualne. Anatomię takiego stanu zaobserwować można w tomiku Wisławy Szymborskiej pt. Tutaj.

Dokładnie 2. lipca – Szymborska skończyła osiemdziesiąt siedem lat. Było to prawdziwe święto – urodziny świętowane jak nigdy wcześniej bo było co świętować: udało się dożyć! Zacna Noblistka dotrwała do tego dnia, nie obyło się bez przemówienia bez przemówienia dla najbliższych. Wisława powiedziała to i owo. Na początku zapewne był zwyczajowy dowcip i podziękowania dla odpowiedniego Ministra oraz kolegów ze Związku. Później część najbardziej interesująca – Wisława opowiadała o swoich przemyśleniach na temat świata, człowieka oraz przemijania. Powiedziała dokładnie to, co mówi każdy stary człowiek. Zaczęła klasycznie – przywołując siebie z odległej przeszłości:

Ja – kilkunastoletnia?
Gdyby nagle, tu, teraz, stanęła przede mną,
czy miałabym ją witać jak osobę bliską,
chociaż jest ode mnie obca i daleka?

Uronić łezkę, pocałować w czółko
z tej wyłącznie przyczyny,
że mamy jednakową datę urodzenia?

Tyle niepodobieństwa między nami


[kilkunastoletnia]

Wiersz „kilkunastoletnia” to klasyka tzw. liryki geriatrycznej, typowy powrót do przeszłości z nutą nostalgii w głosie. To opowiadanie babci, która w zimowy wieczór wygrzewając stare kości przy kaflowym piecu kuchennym snuje swoją długą opowieść wnuczkom, którzy potakując babci ukradkiem przechodzą kolejny level Prince of Persia na gameboyach, których nie trzeba specjalnie ukrywać przed zniedołężniałym wzrokiem wiecznie uśmiechniętej od jakiegoś czasu staruszki. Szymborska jako staruszka i poetka jest przede wszystkim staruszką – nie tylko postrzega rzeczywistość w kategoriach czasu przeszłego, ale także samą siebie traktuje jako coś, co dawno przeminęło. Charakterystyczne przeciwstawia ja i nie-ja, gdzie różnica między podmiotami ogranicza się do banalnej negacji w tym przypadku: do matematycznie obliczalnego odcinku czasu dzielącego A i A.

W tym bezzębnym memłaniu starego człowieka, który w skondensowanej dawce podany został czytelnikowi w postaci tomiku Tutaj, widać pewną aspirację. Rodzaj ambicji napisania odmiany filozofii życia z perspektywy człowieka, który ma jedno życzenie przed śmiercią: zostać mędrcem.
Szymborska w swoich ostatnich (zakładam, że oprócz dzieł pośmiertnych i zebranych na rynku za życia autorki nie pojawi się więcej nowych wierszy Wisławy Szymborskiej) tekstach próbuje pisać recenzję świata. Jednak po kilku wersach okazuje się, że Szymborska w roli mędrca szybko grzęźnie w banałach.

Na przykład.
W wierszu „mikrokosmos” poetka, podporządkowując akcję geriatrycznej logice najpierw przedstawia czas przeszły po to, by udowodnić że symptomy rozkładu i degrengolady, która trawi czas teraźniejszy pojawiły się znacznie wcześniej niż wszyscy sobie myślą:

Kiedy zaczęto patrzeć przez mikroskop
powiało grozą i do dzisiaj wieje.
Życie było dotychczas wystarczająco szalone
w swoich rozmiarach i kształtach.
Wytwarzało więc także istoty maleńki,
jakieś muszki i robaczki,
ale przynajmniej gołym ludzkim okiem
dające się zobaczyć.

[mikrokosmos]

Diagnoza: „wieje grozą” oraz wskazanie przyczyn owego stanu chorobowego: „od kiedy zaczęto patrzeć przez mikroskop” – podobnie jak Szymborska jest reliktem pochodzącym z otchłani czasu przeszłego.

Zdanie: „kiedy zaczęto patrzeć przez mikroskop powiało grozą i do dzisiaj wieje” - wymyślono w okolicach 1872. roku, zaraz po tym jak Fryderyk Nietzsche przepuścił atak na rozum oskarżając Sokratesa o to, że ów „Antygrek” rozpoczynając epokę ratio ukatrupił to, co właściwe: niewyrażalne i ukryte. Uwolnionej lawiny nie mógł powstrzymać nikt. Dawne autorytety zostały brutalnie zdetronizowane. Hasło: „przeżywania (erleben)” wykrzykiwane przez młokosów z Wandervoegel było czymś więcej niż tylko formą klasycznego buntu młodych przeciwko starym.

Zanim wydawnictwo ZNAK opublikowało zdanie o grozie wynikającej z użycia mikroskopu kilkadziesiąt lat wcześniej odkryto przepaść między Erklaeren a Verstehen. Wszystkie narzędzia poznawcze związane z kategorią „erklaeren” uległy zdeprecjonowaniu. Czym bowiem jest wyjaśnienie zjawisk fizykalnych i przyrody samej w porównaniu ze zrozumieniem świata ducha, odkryciem jego najgłębszego sensu poprzez przeżycie. Otwarło się szerokie pole dla dziwnej metodologii, która do tej pory zastrzeżona była do interpretacji tekstów objawionych. Wkrótce świat zaroił się od różnej maści hermeneutów. Zaraz po tym nad światem rozległ się miarowy stukot żołnierskich butów, bo w okresach w których rozum zasypiał lub był przymusowo usypiany zawsze pojawiały się demony.

Wisława Szymborska jest poetką nie z tego świata. Pochodzi ona z czasów, w których świat był jeszcze duży, nie do ogarnięcia – dorastała w systemie geometrycznym, w którym inne były jednostki miary. By przebyć drogę z miejsca A do miejsca B potrzeba było lat. Dzisiaj ten sam odcinek pokonywany jest w ułamkach sekundy. Szymborska jest stara, niedołężna i nie ma szans na opanowanie zasad działania nowego systemu. Ma aspirację, czuje na sobie jarzmo Nagrody Nobla. Czuje to samo, co jej poprzednik Rudolf Eucken i podobnie jak on stara się nawiązać jakąś formę dialogu z dynamicznie zmieniającą się rzeczywistością.
Zarówno Szymborska jak i Eucken postrzegają świat jako wielką zracjonalizowaną i groźną (bo poznaną i poznawalną) maszynę, w której prywatne przestrzenie zredukowane zostały do minimum. Szymborska pisze:

A tu nagle, pod szkiełkiem,
inne aż do przesady
i tak już znikome,
że to co sobą zajmują w przestrzeni,
tylko przez litość nazwać można miejscem

[mikrokosmos]

Epoka rozumu (wg poetki: epoka grozy), w której poznanie naukowe spowodowało skurczenie się tego co nieznane i niezbadane do minimum miała wpływ na intymną sferę człowieka jako jednostki. Mechanizmy zastąpiły naturalne organizmy, maszyny wyparły ciała a mity i wiara ustąpiły miejsca nauce.

Trudno w tej interpretacji doszukiwać się elementów oryginalnych. Stara Szymborska w roli mędrca Made in Poland jest taka jak wszyscy mędrcy Made in Poland: wtórna i eklektyczna.

W żadnym ze tekstów omawianego tomiku Szymborska nie wyszła poza znaną – przynajmniej od końca 19. w. – argumentację przeciwko racjonalizmowi. Dla przykładu, w tekście Sny poetka tworzy klasyczną dychotomię – my i oni. Oni – to uczestnicy świata znanego i poznanego, w którym rządzą prawa nauki i zasady rozumu. My – to konsumenci misteriów, połykacze ofiarnych okruchów spadających z magicznych ołtarzy.

Oni:

Wbrew wiedzy i naukom geologów
kpiąc sobie z ich magnesów, wykresów i map
….
Bez inżynierów, majstrów, robotników
bez koparek, spycharek, dostawy budulca

Bez biegłych w swoim fachu architektów
bez cieśli, bez murarzy, betoniarzy


My:

A my – czego nie mogą cyrkowi sztukmistrze,
magowie, cudotwórcy i hipnotyzerzy

W czarnych tunelach świecimy sobie oczami
Rozmawiamy ze swadą w nieznanym jezyku
i to nie z byle kim, bo z umarłymi
….
Zatracamy się w miłosnym pożądaniu

[sny]

[łatwo sobie wyobrazić Wisławę Szymborską, która jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej, na którymś z walnych posiedzeń ZLP recytuje znany wierszyk pewnego znanego poety z równie znanego elementarza Falskiego:

Murarz domy muruje,
krawiec szyje ubrania.
Ale gdzieżby co uszył,
gdyby nie miał mieszkania?
A i murarz by przecie
na robotę nie ruszył,
gdyby krawiec mu spodni
i fartucha nie uszył.
Piekarz musi mieć buty,
więc do szewca iść trzeba.
No, a gdyby nie piekarz,
toby szewc nie miał chleba.
Tak dla wspólnej korzyści
i dla dobra wspólnego
wszyscy muszą pracować,
mój maleńki kolego!
]

Wisława Szymborska jest polskim produktem eksportowym. Po śmierci Czesława Miłosza jest jedyną, rozpoznawaną w świecie literacką metką z napisem „Made in Poland”. Wiedzą o tym zwłaszcza polscy wydawcy, którzy za wszelką cenę starają się wydobyć od trzęsącej się starowinki kilka wersów, strof a jeżeli się uda to całych wierszy by zmontować tomik a następnie zarobić na jego sprzedaży. Takie działanie przypomina politykę wytwórni fonograficznej, która wysyła akwizytorów do domu Violetty Villas, która ma trudności w rozpoznawaniu osoby w lustrze.

Szymborska w jednym ma racje – w świecie, w którym żyjemy wieje grozą. I to nie jest wina mikroskopów.

Jest rola, w której doskonale i z powodzeniem mogłaby się realizować autorka tomiku Tutaj. Zamiast ulegać namowom wydawców powinna ogłosić casting na swoją następczynię. Hasło: “Kobieto! Namaści cię Wisława Szymborska” na pewno przyciągnęłoby tłumy nie tylko początkujących ale i zaprawionych w literackich konkursach poetek. Wszystkie one zmierzyłyby się w równym wyścigu w konkursie, w którym nagrodą byłoby wydanie tomiku z blurbem na okładce o treści:

Pojawienie się nowej i niewątpliwie prawdziwej poetki jest zawsze rzeczą radosną (…). Poetyka jej wierszy jest mi bliska i nie ukrywam, że ona to skłoniła mnie do tego pochlebnego sądu

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-