Piotr M. Cieński, Prozak życia

maj 13th, 2010 by trojanowski marek | Filed under analiza

.

W Polsce, w kraju, w którym – jeżeli wierzyć piosenkom – na dróg rozstaju najczęściej spotykaną osobą jest bóg w którymś ze swoich trzech wcieleń, nie ma wielu bogactw naturalnych. Próżno szukać diamentów w górach, a płucząc złoto w Wiśle prędzej człowiek dorobi się grzyba między palcami niż zarobi na bochenek chleba.

Ale w kraju, w którym na rozstajach dróg roi się od przydrożnych kapliczek - pod dostatkiem jest innych bogactw – bogactw z rodzaju nienaturalnych, skarbów nie z tego świata. Cudów. Poetów.

O jednym z nich, odtwórczyni roli Ilony w serialu Złotopolscy Ewa Kasprzyk powiedziała:

jest dla mnie tym poetą, o których myślę: gdyby wszyscy byli tak utalentowani i czyści jaki, byłby świat? Myślę o nim, bo wierzę ze jego wrażliwość będzie wszechobecna. Ma niezwykły dar łączenia rzeczy wzniosłych z prozą życia

Nie ma powodów by nie ufać tej ocenie. Ewa Kasprzyk, której talent recenzencki porównywany jest przez wielu do naturalnych uzdolnień Jakuba Winiarskiego, prezentuje popularny współcześnie model krytyki literackiej, zwanej krytyką hipokrytów. Pierwszy i jedyny aksjomat tego rodzaju pisania o literaturze jaki proponuje tego rodzaju krytyka brzmi:

primum non nocere

Inny zacny krytyk – z zamiłowania koneser poezji, z zawodu śpiewak – Maciej Zembaty podzielił entuzjazm koleżanki Ewy. Ów cud scharakteryzował następująco:

„Dziś już tak nikt nie pisze, nikt nie rymuje, nikt nie szuka w słowach ich ukrytych znaczeń. Nikt nie bawi się formą tak jak autor tych utworów. Początkowe zaskoczenie jakie towarzyszyło lekturze, szybko zmieniło się w autentyczne zainteresowanie. Jeżeli miałbym określić te wiersze jednym słowem powiedziałbym, że są mądre i szlachetne.”

Natomiast Zbigniew Jerzyna – postać także cudowna – napisał:

Są to wiersze prawdziwego mistrza. Długo czekaliśmy na to, aż wreszcie objawił się nam nowy Andrzej Bursa, piszący w podobnych klimatach, tej samej miary talentu. Wiersze … są zanurzone w życiu, inspirowane dotykalną rzeczywistością, zbudowane z rzeczy, przedmiotów, szczegółów, fragmentów świata. Jest w nich dużo przedniej poezji, a jednocześnie są jakoś racjonalnie sprawdzalne. Poeta posiada nieomal idealne wyczucie formy oraz doskonały słuch poetycki. (…) Zaskakujące metafory, odległe skojarzenia, piękne poetyckie obrazy… To jedna z ważniejszych książek w najnowszej poezji polskiej.

Rekomendacje Ewy Kasprzyk i Macieja Zębatego można potraktować z przymrużeniem oka. Jednak Zbigniew Jerzyna to poeta z krwi i kości rocznika 38’, który przeżył niejedno, z niejednego pieca literackiego literacki chleb jadł, niejedną nagrodę za twórczość odebrał, niejedną książkę wydał, niejeden wiersz napisał i jeszcze niejeden napisze. Jedno jest pewne – Zbigniew Jerzyna zna się, wie o czym pisze.

Gdyby podsumować: ekstazy recenzenckie Kasprzyk, Jerzyny i Zembatego; gdyby uwzględnić to, że w promocję owego Cudu zaangażował się medialnie pewien portal literacki i radio można pomyśleć, że chodzi tu o Jacka Dehnela. Owe przypuszczenie wydają się potwierdzać.

Ale czy mowa Jacku Dehnelu?

Drzewa najlepiej poznaje się po owocach, dlatego przyjrzyjmy się tekstom uzdolnionego poety – Jacka Dehnela i owego cudownego chłopca, którym zachwyciła się aktorka, piosenkarz i poeta starej daty.

Oto wiersz:


Noc prosiłem aby ciebie pozdrowiła
Oraz wietrzyk zagrał tobie na drzew harfie.
Brat mój Miesiąc cię osrebrzy moja miła,
Jakże pięknie zajaśniałaś w srebrnej szarfie.
Księżyc puka w twoje okna mgielnym pyłem,
Noc pozdrawia ciebie każdym mrocznym gestem
Moja droga cały czas przy tobie byłem,
Moja drogo, cały czas przy tobie jestem…

[***]

Wydaje się, że jego autorem mógłby być Jacek Dehnel. A jest w tym przypuszczeniu coś niespójnego. Mała rysa, dokładniej: dwie rysy.

Po pierwsze – Jacek Dehnel wiele razy starał się przekonać, że sztukę pisania rymowanek opanował do perfekcji. W dedykowanym Agnieszce Kuciak wierszyku pt. Przyjęcie jako wirtuoz słowa, podróżujący przez literaturę z paszportem języka polskiego w kieszeni, wspiął się na szczyty swojego talentu:

Stoją u okna strome ciemności,
ciemność przychodzi do okien w gości.

A za ciemnością idą zwierzęta,
żadne bestiarium ich nie spamięta.

Za zwierzętami śmierć biała kroczy,
śmierć sześcioskrzydła, na skrzydłach oczy.

Stają u okien. Patrzą do środka.
Bardzo się zmieni, kto je napotka.

W środku tłum, meble, książki i szklanki,
czyli szkło, drewno, papier i tkanki.

[przyjęcie]

Pomijając złożoność semantyczną owego dzieła ( o „ciemności”, która w poezji polskiej od dawien dawna wykazuje się nadzwyczaj dobrą kondycją fizyczną: „oddycha”, „podchodzi”, „snuje się”, „wybucha”, „rozrasta się” a nawet „jaśnieje” itp. – można pisać dużo i długo) porównując je z wyżej cytowanym zauważyć można pewien brak o charakterze warsztatowym.

Rym: A B A B …, w wierszu *** wymagają od poety większej biegłości w posługiwaniu się językiem niż rym AA BB CC.

I to jest ta pierwsza rysa.

Druga dotyczy ostatniego fragmentu tekstu: ***, dokładniej wersu: „Moja drogo, cały czas przy tobie jestem…” .
Wziąwszy pod uwagę wers przedostatni: „Moja droga cały czas przy tobie byłem” wątpliwym jest, by Autor chciał napisać o „drodze”. Przypuszczalnie zamiast jednej z polskich dróg w ostatnim wersie miała wystąpić inna droga - droga sercu poety kobieta.
Czy Jacek Dehnel mógłby popełnić taki błąd? Wątpliwe. Spędzając tygodnie nad opracowywaniem strofy, wytracając wzrok w skąpym oświetleniu nocnej lampki, cyzelując każde słowo z rzemieślniczą precyzją poeta Jacek Dehnel nigdy - z przyczyn od niego niezależnych - nie pomyliłby kamienistej drogi z drogą kobietą.

Porównajmy inne fragmenty.

Między 9. czerwca a 10. lipca 2005 zakochany poeta napisał tekst, który pisze każdy w podobnej sytuacji. Z uniesieniami miłosnymi jest bowiem tak, że najbardziej topornomózgiego, owłosionego małpiszona zmienią w gładkolicego anioła poezji o złotych skrzydłach.

Oto fragment dedykowanego dla „P.T” produktu zakochanego serca i strutego miłością umysłu:

Te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia,
te pasaże pod górkę “bycia-dwojgiem-ludzi”,
gdzie zmiana każdej nuty bardzo wiele zmienia,

to budzenie się rano ze ścierpłym ramieniem,
bo całą noc się spało tak, by cię nie zbudzić,
te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia:

gemmy francuskich kremów, pianek do golenia,
by mniej drapać policzki, by mniej je utrudzić
w pocałunkach - a taka zmiana wiele zmienia


[Il Sogno]

Mniej więcej w tym samym czasie inna, pogrążona w amoku miłosnym dłoń zapisuje:

Kiedy zmieniasz się w szept,
Będę szeptał twe życie
Nocą ciemną bezsenną,
Która blednie o świcie
Kiedy zmienisz się w szept,
Będę szeptał i szedł
Przez życie…

Kiedy zmieniasz się szept,
Rankiem ciebie wypowiem,
Porą czystą i mglistą
Będziesz stawać się słowem.
Kiedy zmienisz się w szept,
Będę szeptał i szedł,
Tak co dzień…

[Kiedy zmienisz się w szept]

Może to się wydać nieprawdopodobne, ale wiersz Kiedy zmienisz się w szept nie został napisany przez Jacka Dehnela. Metamorfoza w szept nie uwzględnia gmerania w owłosieniu na klacie i skręcania spoconymi palcami dredów z pokręconych kłaczków w okolicach sutków i pępka. Próżno w tekście Kiedy zmienisz się w szept szukać owego dehnelowskiego trudu „żmudnych ćwiczeń” („codzienne żmudne ćwiczenia” - zapewne chodzi o wspólne wyciskanie sztangi na ławeczce. Kiedy jeden z partnerów robi serię drugi go asekuruje, z tyłu podtrzymując sztangę, by ta nie przygniotła delikwenta w ostatnim powtórzeniu. Jeżeli chodzi o „conocne żmudne ćwiczenia” – tu sprawa nie jest tak oczywista. Wątpliwe, by podmiot liryczny pomagał innemu podmiotowi lirycznemu w nocnych ćwiczeniach kulturystycznych – nikt nie ćwiczy po nocach. Być może owe „nocne ćwiczenie” ma związek z przetoką jelitową. Być może ze zwężeniem światła odbytu na skutek pewnych procesów. Trudno ustalić o jakiego rodzaju „żmudność” tu chodzi.). Nie odnajdziemy tu także elementów product placementu:

francuskich kremów, pianek do golenia

– zachwalania francuskich kosmetyków, których użycie gwarantuje gładkość lica do tego stopnia, że mężczyzna mężczyźnie może ocierać policzkiem nawet najbardziej intymne okolice ciała godzinami nie powodując podrażnień wrażliwego naskórka.

Mimo semantycznych różnic, które jednoznacznie wykluczają nie tylko autorstwo ale nawet współudział Jacka Dehnela w powstaniu tekstu Kiedy zmienisz się w szept, to na poziomie strukturalnym istnieją pewne podobieństwa, które pozwalają przypuszczać, że teksty Il Sogno oraz Kiedy zmienisz się w szept napisane zostały przez tego samego autora. Otóż:

powtórzenia:

te codzienne, conocne, te żmudne ćwiczenia:

oraz

Kiedy zmieniasz się w szept

spełniają w tekstach taka samą funkcję - nadają im melodyjność. Wydaje się zatem, że konstruowane one były z premedytacją, przez tekściarza układającego słowa piosenki dla Maryli Rodowicz.

Dodatkowy argument przemawiający za taką interpretacją jest następujący:

- w obu tekstach występuje ta sama „bezsenna noc”.
- w obu tekstach mamy do czynienia z kategorią „poranka, dnia następnego
- w obu przypadkach zarówno „bezsenna noc” jak i „poranek” wyznaczają granice czasu akcji.

Można powiedzieć, że jest to czysty przypadek, albo że każdy zakochany człowiek piszący wiersze, pisze o tym co wydarza się „tuż przed”, w „trakcie” i „chwilę po”, bo później się rozleniwia i zasypia. Można dowodzić, że najważniejsza w całym zdarzeniu – przynajmniej na początku związku – jest „bezsenna noc” na temat której powstało nieskończenie wiele opisów literackich. Że „bezsenne noce” tak bardzo powszechne zarówno u nieprzywykłych do okołobiegunowych pór roku turystów jak i u zakochanych w pierwszych tygodniach związku warte są uwiecznienia z jednego powodu. Otóż ich dramaturgia, erotyczne napięcie, - po miesiącu zmieniają się w bezmyślny rytuał spania na własnej połowie z zazdrosnym przestrzeganiem granicy biegnącej przez środek wersalki a „ścierpnięte ramiona” i inne ścierpnięte kończyny nagle tracą jędrność i czucie. Bo kiedy zapach endorfin unoszący się ze zmiętego prześcieradła zmieni się w kwaśny, nieznośnie szczypiący w oczy zapach bąków wzmagający się z każdym poruszeniem kołdry – człowiek uzmysławia sobie jedno, że ma tylko jedno marzenie: chciałby się porządnie wyspać.

Weźmy inny fragment.

17. czerwca 2009 r. to ważna data w dziejach świata. w tym dniu niestrudzony podwładny prezes Justuny Radczyńskiej-Misiurewicz - po tym jak udzielił pocieszenia szefowej, która wydając entą książkę z wierszami jak zwykle zastanawiała się ile jeszcze będzie musiała naprodukować dzieł, by opowiedzieli o niej w TVP Kultura – po raz tysiąc dwieście siedemdziesiąty ósmy i jak się wydaje nie ostatni objawił światu swój talent. Opublikował wiersz pt. Tuman.

Oto fragment owego dzieła:

Tak, miłość. Lecz to zawiść jest nieukojona.
Błyszczące oko w szparach pomiędzy deskami
stodoły, gdzie on tamtą obraca na sianie;
mowy nad jarzynową o ukrytej forsie,
o zdobytych spod lady żywieniowych bonach;
suto słodzone bluzgi jak torsje po torcie.

[tuman]

Za każdym razem publikacja tego typu wierszy, w których poetycki flajsz przekracza swój zenit jest wydarzeniem międzynarodowym. Zresztą każdy wiersz o miłości jest pewnym wydarzeniem. Także i ten:

Młoda miłość szalona
Plącze nasze wrzeciona,
Nieraz mojra się w palec zraniła…
Rozpalenie czasami
Się spotka ze łzami
Ale nie chce ugasić się nijak.

[kochać]

Mimo, że drugi fragment pozbawiony jest naturalistycznych opisów mętnej zupy jarzynowej i baraszkowania na sianie, każdy znawca poezji przyzna, że mógłby zostać napisany przez Jacka Dehnela. Być może Tuman nie jest tak dobry jak wiersz: Kochać ale jak w poprzednim przypadku, tak i teraz widoczne są wyraźne koniunkcje między fragmentami.
Lakoniczny tytuł a także identyczny rzeczownik na drugim miejscu w pierwszym wersie „miłość”. Archetypy: „szpary pomiędzy deskami” oraz „zranienia się w palec” (prawdopodobnie chodzi tu o zranienie się drzazgą, pochodzącą z deski lub innym elementem z drewna jak np. kolec dzikiej róży. Tego typu rany są statystycznie rzecz biorąc najczęstszymi obrażeniami jakie odnoszą bohaterowie bajek, powieści, wierszy a także najpospolitszymi obrażeniami jakie można odnieść na co dzień. Każdy, przynajmniej raz w życiu zranił się w palec drzazgą.) – są dowodem, że piszący teksty kochać oraz tuman czerpali z tego samego zbioru motywów, by wzbudzić w odbiorcy takie samo wrażenie.

Ostatni dowód, to dowód z okazania.

Okazanie jest czynnością procesową, którą z powodzeniem można wykorzystać w ciekawym eksperymencie. Czy na przedstawionych zdjęciach rozpoznasz Jacka Dehnela? Czy jesteś w stanie rozpoznać who-is-who?

kto jest kto

Zabawa jak i tekst nie powstałaby, gdyby nie Piotr M. Cieński – utalentowany poeta i tekściarz, którego tomik literacki tp. Prozak życia wydany w 2009 r. w wydawnictwie Anagram, wylądował na półce z poezją jednego z warszawskich Empików, który przypadkiem odwiedziłem.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-