Paweł Kozioł, metale ciężkie

kwiecień 28th, 2010 by trojanowski marek | Filed under analiza

Wydawanie poezji nie jest rzeczą łatwą. Chimeryczni poeci nie dotrzymujący terminów to najmniejszy problem. Główną trudnością jaką spotyka redaktor na swojej zawodowej drodze życia jest problem wyboru tekstów. Zanim to jednak nastąpi redaktor musi wytypować autora tekstów – poetkę lub poetę.

Przeciętny redaktor przeciętnego wydawnictwa dba o to, by wybrany autor także nie wybijał się ponad literacką przeciętność. Tylko przeciętny autor jest gwarantem przeciętności tekstów, które mają zostać złożone w przeciętny tomik i wydrukowane.

Wydawanie przeciętnych tomików przeciętnych wierszy jest bardzo ważne. Wiersze nieprzeciętne, gdyby zostały wprowadzone do oficjalnego obiegu mogłyby zachwiać jego ustalonymi strukturami, hierarchią i systemem zależności.

Odstępstwo od normy a takim byłaby każda forma nienormalności groziłaby destabilizacją znanego świata normalnych poetów, krytyków, jurorów, konkursów, sponsorów, wydawców itp.

Przeciętny nakład przeciętnego tomiku to pięćset egzemplarzy. Przeciętna objętość, to stron pięćdziesiąt. Teraz czas na przeciętnego recenzenta i przeciętne recenzje złożone z przeciętnych zdań typu:

1)Na każdej stronicy, w każdym wersie tego tomiku [godność Autora] bierze na warsztat trudną w obróbce materię chaosu

2)Poeta eksploruje wrażenia aż do samego dna, na wskroś

3)Wychwytuje poszumy, chrzęsty, zgrzyty, by później to, co ujrzane i objęte słowem – albo przemilczane – umieścić w rozległej perspektywie

4)Modelując oporne, chropowate tworzywo, osiąga autor indywidualną, coraz mocniej zestrojoną melodykę wiersza

(Autorem przeciętnych zdań jest w tym przypadku Piotr W. Lorkowski ale mógłby być nim każdy przeciętny krytyk literacki.)

Przeciętny poeta tym się różni od przeciętnego człowieka, że jest świadomy własnej przeciętności a także przeciętności swoich dzieł. O ile człowiek stan normalny traktuje jak coś naturalnego i bezpiecznego, tak przeciętny poeta marzy o byciu nieprzeciętnym, o pisaniu nieprzeciętnych wierszy – jednym słowem o przekazaniu kolejnym pokoleniom nieprzeciętnego dzieła.

O tym samym marzy przeciętny redaktor przeciętnego wydawnictwa, wydającego poezję. On też chciałby przestać być przeciętnym redaktorem wydającym przeciętne tomiki. Także przeciętny krytyk chciałby pisać nieprzeciętne zdania.

Krzysztof Siwczyk publikując na portalu niedoczytania.pl tekst „Jest spokojnie, jest bezpiecznie” – sam nigdy nie napisał żadnego niebezpiecznego, nieprzeciętnego tekstu. Jest przykładem bezpiecznie ulokowanego poety, o bezpiecznej reputacji, który marzy o byciu nieprzeciętnym.

Na tym polega paradoks przeciętności rzeczywistości literackiej. Dzięki temu, że każdy jej element zmierza do nieprzeciętności utrzymuje się ona w stanie przeciętności.
Istotne jest, że przeciętna z natury rzeczywistość literacka traktuje kategorię nieprzeciętności jako coś idealnego, jako element czasu przeszłego, coś co niemożliwe jest do osiągnięcia chociaż warto – gdyż tak wypada – dążyć do niej. Przeciętne uzasadnienie takiego stanu rzeczy brzmi: „wszystko już było”

Uczestnicy rzeczywistości literackiej prześcigają się w dążeniu do nieprzeciętności. Najbardziej rozpowszechnioną metodą stosowaną w tym celu są eksperymenty formie. Przeciętni poeci i ich przeciętni wydawcy są przekonani, dziwnie wyglądające zdanie, dziwnie wyglądający wiersz lub też dziwnie wyglądający tomik jest wystarczająco nieprzeciętnym objawem nieprzeciętności.

Przykładem takiego eksperymentu formalnego jest tomik Trójmasztowiec Jarka Łukaszewicza. Książka złożona z zupełnie przeciętnych tekstów poddana odpowiedniej obróbce formalnej (dodane zdjęcia, „skrętność” itp.) wystarczyła by przeciętni jurorzy zupełnie przeciętnego konkursu literackiego uznali tomik Łukaszewicza za nieprzeciętny

Innym przykładem jest tomik Metale ciężkie napisany przez przeciętnego poetę, wydanego przez przeciętnego redaktora w przeciętnym wydawnictwie.

Autor tomiku – Paweł Kozioł – w ucieczce od przeciętności postanowił wprowadzić do formy większe spacje.

W przeciętnych tekstach, zbudowanych z typowych, zupełnie przeciętnych metafor takich jak:

„Stalowe układanki świtu”

„trójnogie nadajniki bełkotu”

„igły radia”

„przesłania narkotyczne”

„żebra skrzyżowań”

„rzuty kostką oka”

„zardzewiałe orbity prowincji”

nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego pojawiły się nienaturalne odstępy między niektórymi zdaniami.
.
wiersze-przecietne, wiersze-przecietne-1, wiersze-przecietne-2
.
Ponownie jak w przypadku Trójmasztowca Łukaszewicza, eksperyment formalny się powiódł. Przeciętny redaktor – a takim jest Mariusz Grzebalski – zapoznawszy się z wierszami okraszonymi gigantycznymi spacjami uznał dzieło przeciętnego poety za wystarczająco nieprzeciętne, by wprowadzić je do oficjalnych struktur przeciętnej rzeczywistości literackiej.

I tak oto dzięki spacjom przeciętność pozostała przeciętnością. Równowaga w bezpiecznym świecie, bezpiecznych poetów i ich bezpiecznych dzieł pozostała nienaruszona.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-