Aleksandra Zbierska, Wibrujące ucho

maj 5th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Aleksadra Zbierska. Wiekowo – używając kategorii porno - plasująca się pomiędzy mature a granny. Wydała tomiczek.

Blondyna, z klawiaturą wylicowanych zębów, biel C1 - czyli tzw. “biel cersanitowska”. Łapka figlarnie tudzież zapraszająco wygięta w stylu “rodinowskim”, że niby podpiera główkę ciężką od kotłoczacych się w niej myśli. Ale z łapką jednak coś jest nie tak, coś jakby odrobinkę za duża, jakby źle wykadrowana, jakby to była łapka kulomiotki z NRD, w szczytowej formie tuż przed olimpiadą w Moskwie, a nie autorki „Wibrującego ucha”

Grzyweczka ścięta pod lekkim skosem. Dzień wcześniej potraktowana 30% roztworem podchlorynu i 60% roztworem nadtlenku wodoru tuż nad umywalką w mieszkaniu Aleksandry Zbierskiej. Lekki balejaż, tak na wszelki wypadek, żeby złamać idealną żółć chemicznej bieli. Tylko tyle mógł zrobić fryzjer w tej sytuacji.

Oczy: soczewki kontaktowe, kolorowe - odcień błękit laguny. Nad oczami brwi starannie wydepilowane w półkola rowerowe. Żadnego kąta, ani jednego śladu charakteru. Ale takie się podobają.

Usta: pomadka / czerwień strażacka /. Takiej samej używała Madonna w „Kim jest ta dziewczyna” . Oblicze Aleksandry: żadnej zmarszczki, zmarszczeczki, zmarszczuni.
Perfekcyjna gładź gipsowa. To też ma po Madonnie.

Szyjka, ramiączko i jedno strzemiączko. Czarniutkie, wąziutkie jak paseczek w stringach, biegnący między pośladkami. W związku z tym, że to jednak zdjęcie twarzy, to kilka słów powiedzieć należy o tym jak to promienie światła załamują się na kości policzkowej. Wydatnej jak u Arnolad Schwarzeneggera, gdy zdarł sobie skórę z głowy w terminatorze jedynce. Takiej kości Madonna nie miała w żadnym klipie..

Po wytarciu matrycy z białawej, ciągnącej się cieczy o ziemistym posmaku, ujrzałem wersy piękne, o semantyce tak ostrej jak konturówka, której używa Aleksandra Zbierska:

Tak, miał coś na swoją obronę - nie chciał
zrobić jej krzywdy, ale odróżniał myśli od żądz.

(Horse sense)

To pewnie o tym wersie krytyk Ryszard Chłopek napisał : „wibrujące ucho, ucho rozedrgane, wpadające w rezonans”. A może ów krytyk multiplikował synonimy słowa „wibrujące” po to, by zdać krytyczna relację z lektury tego głębokiego i bogatego w dna znaczeniowe fragmentu:

Dzieciak błaga o darowanie mu życia.
Trzyma się lodu, a jego dusza jest już
kulką - toczy się, coraz dalej i dalej

(Gangbang)

A może zwyczajnie krytyk Ryszard o nazwisku Chłopek spojrzał krytycznym okiem na fotografię poetki Aleksandry Zbierskiej, a następnie wszystkie wrażenia jakie powstały w związku z tlenioną grzywą i czerwienią strażacką ust skonfrontował z tytułem wiersza: Gangbang i oraz Horse Sense i nie potrafił opanować drżenia to prawej, to lewej reki. Nie potrafił oddalić myśli o logicznym synonimie pojęcia „wibrować” – o lateksowym wibratorze w rozmiarze L. I tylko doświadczenie, bagaż socjalizacji i wyborny warsztat krytyka literackiego, które zdobył Ryszard Chłopek uchroniły go o wprowadzeniu fallicznego archetypu do swojej interpretacji nowego dzieła Aleksandry Zbierskiej.

A od poetki Zbierskiej należałoby wymagać szczególnej formy wibracji, totalnej epilepsji ucha środkowego, przenoszonej nerwem wprost do mózgu. Poetka wbrew opinii Chłopka o imieniu Ryszard stara się napisać coś ważnego, coś istotnego. Aleksandra stara się przekazać swemu odbiorcy tajemnicę porównywalną do biblijnego sekretu stworzenia według liczby, miary i wagi. Zbierska pisze:

Lubię różowe mydełka, balsamy do ciała
i kulki z płynem do kąpieli.

(Matka nigdy się nie uśmiecha - modli się )

I tylko najtęższe umysły rabinów, od niemowlęctwa szkolone w technikach kabały są w stanie odkryć w wersach poetki misterium znaczenia zapowiedziane przez krytyka literackiego Ryszarda Ch., w metaforze: „to tak jakby swoje ucho odłączyć od siebie i odejść”.
Bo cóż innego pozostaje czytelnikowi, jak odciąć sobie uszy, zakopać je kilometr pod ziemią i odejść.

Aleksandra Zbierska jest poetką świadomą swego unikalnego talentu oraz daru mądrości, który przypadł jej w – nie bój się tego powiedzieć wprost – niesprawiedliwym udziale.

Pod rzadką grzyweczką blondwłosów przetykanych pojedyńczymi kosmykami w brązie, kryje się enneract, hipersześcian, którego każdy z n-wymiarów zawiera w sobie potencjał poprzednika i następnika. Bo wiersze Zbierskiej dowolnie czytane i odczytywane nie są ani groteską ani absolutem, ale jednym i drugim w tym samym czasie i tej samej przestrzeni.

Oto przykład. Oto jeden wers. Chciałoby się rzec wersik, wyretuszowny w Photoshopie źle wydepilowany wąsik, ale jednak nie – bo to wers, który Heraklit wcieliłby żywcem do swoich ocalałych fragmentów – gdyby żył oczywiście. Oto słowa prorocze, słowa o umieraniu, o to drwina ze śmierci. Oto słowa poetki Aleksandry Zbierskiej:

Śmierć przez utopienie lekka nie jest
(Ewolucyjna tęsknota pingwina)

Czy można chcieć czegoś więcej od opisu śmierci, oprócz tego by:

Po pierwsze: by był
Po drugie: by rozstrzygał o fakcie umierania
Po trzecie: by pocieszał

W twórczości Zbierskiej wszystko jest. Oprócz pingwina jest śmierć, jest koń, jest gangbang. A tomik „Wibrujące ucho” należy traktować jak hipermarket eufemistycznie nazwany galerią handlową. Każdy w nim znajdzie coś dla siebie, w każdym z dziewięciu wymiarów tego hipersześcianu przyczajony jest zaułek z McDonaldem, Empik z walającym się po podłodze pisemkiem RED., seks-szop z fajnymi zabawkami. I jak na każdy market przystało, reklamowany on jest twarzą blondyny wyprasowanej w photoshopie. Tak, bez wątpienia. Zdjęcie Zbierskiej jest najwartościowszym elementem tomiczka “Wibrujące ucho“.

Więcej na temat oraz dyskusja tu: hsitoriamoichniedoli.pl

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-