Justyna Bargielska, CHINA SHIPPING

marzec 11th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Kiedy jedna pięciozłotówka przestaje być tylko brzęcząca monetą trochę większą niż dwa złote i zaczyna oznaczać pełny żołądek (bo to przecież 6 parówek JBB i dwie bułki), wówczas całe 120 zł, które należy wydać na zamiennik tonera do brothera, jest zmarnowanym rocznym budżetem. A to wszystko wina „CHINA SHIPPING” Justyny Bargielskiej.

Bardzo dobrze pamiętam swój własny etap rozwoju osobniczego, kiedy to bawiły mnie absurdalne dowcipy w stylu: „wchodzi facet do windy a tam schody”. Dlatego setnie się ubawiłem w trakcie lektury „CHINNA SHIPPING” Bargielskiej (wyd. kserokopia.art.pl). Niemalże każdy tekst w tym tomiku, to zbiór kolejnych skeczy. Dla przykładu:

To na Stalowej jest. Stamtąd piszę listy odkąd
tygrys niemiłosierna odgryzła mi głowę

(Artykuły oświetleniowe „Adam”)

Robi jej się głupio
Więc przepraszając wszystkich
(których akurat tam zdecydowanie nie ma),
opuszcza prom kosmiczny jako bardzo ciężka
smolista materia czyli kłaczek dmuchawca

(Koniki)
[a tak w ogóle to ten tekst jest istocie snu drzemiącego psa, a nie o wyprawie w kosmos]

Żegluj jasny spłachetku,
dopowiedziałam sobie, nie myśl teraz
o dziurawym oku, przez które cię obserwują
pod kątem abordażu. Ale bardzo mnie wystraszył
ten pojedynek pieska z tramwajem

(Trauma o piesku)
[ten tekst nie wiadomo o czym jest, bo obok pieska jest też „rozpruty brzuch” „w którym czeka ksiądz”]

halo łysy piesku! coraz niżej szukamy
miejsca do spania. przypadkowe ziarenko
wyrasta i wydrapuje się ze mnie, więc krwawię
tu i tam. czego właściwie chciał ten kanar?

(justynex)
[ a ten tekst nie jest o kontroli biletów, ani też nie jest o „łysym piesku”, ale o sterylizacji narzędzi w autoklawie, chociaż taka interpretacja wydaje się przeczyć podstawowym regułom sylometrii, w której ważne jest częstotliwość użycia pojęć kluczowych, w tym przypadku chodzi o „łysego pieska”)

...Tym razem zszyto mnie
z podczerwonych wiewiórek, które rozpierzchają się
po sercach i obrzędach. Znaczki na żuczku

(Mieczem, strzałą, włócznią, żelaznym grzebieniem)
[ten tekst wbrew pozorom nie jest o wiewiórkach-terminatorach ani o żukach, ale o wzajemnym zjadaniu siebie w celu utrzymania higieny w ogrodzie]

Podobne absurd czai się niemal w każdym zakątku „CHINA CHIPPING”, a sama autorka jawi się jako utalentowana kawalarka, specjalizująca się w produkcji kolejnych śmiesznych bo absurdalnych tekstów. Czytelnik, który będzie poszukiwał czegoś więcej, czegoś bardziej znaczącego niż dowcip o piesku, który pędzony przez ultrafioletową glizdę ma swój udział w klasycznym wypieku pizzy (to jest ta liga absurdu, którą prezentuje Bargielska w CHINA SCHIPPING) zawiedzie się. Bo CHINA SCHIPPING jest autorską masturbacją, w której liczy się tylko finezja nonsensu, w której trzeba przyznać Bargielska jest mistrzynią. Próba odnalezienia sensu w CHINA SCHIPPING będzie niemal w każdym przypadku cywilizowaniem absurdu (niemal, bo wśród powszechnie panującego nonsensu licealnego, w CHINA SCHIPPING pojawia się także perła: Wiersz na „p”). Można tu się zasłaniać gardą wittgensteinistów, odwoływać się do różnych gier językowych, do różnych zasad i sensów, ale wszystko to w odniesieniu do CHINA SCHIPPING Bargielskiej będzie równie absurdalne, jak „łyse pieski” goniące „podczerwone wiewiórki”.

CHINA SHIPPING można porównać do coniedzielnych peror radiowych Kydryńskiego. Autoupajanie się, ten czeladniczy trud by wydobyć z siebie kolejną frazę jest w obu przypadkach nachalny i nieznośne. Z tą różnicą, że o ile Kydryński po sjeście pyta: „Czyż nie pięknie mi się mówiło?”, Bargielska każdorazowo zadaje pytanie: „Zobaczcie jak mi fajnie wyszło! Czy mi fajnie wyszło?” – w obu przypadkach pytanie o sens, o znaczenie jest nieistotne. I nie pomogła tu szata graficzna, chociaż przyznać należy, że ciekawa, to i tak nie uciągnie „CHINA SHIPPING”. Kiedy pomyślę, że zmarnowałem na to toner…

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-