Dariusz Pado, peryferie raju

marzec 11th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Wiersze można pisać na różne sposoby, stosując różne rodzaje poetyk. Używając technikę „zdań dziwnych”, „szatkowania prozy” czy inny z omówionych w tym miejscu zabiegów technicznych, można pisać wiersze i być poetą. Jednak w polskiej poezji jest też miejsce dla tych, co nie piszą wierszy a są poetami. Wydawać się to może na pozór rzeczą niemożliwą, a jednak. Polski Parnas Poetycki, podobnie jak każde miejsce, w którym najważniejsza jest poprawność polityczna, ma zarezerwowane miejsce dla inwalidów. Innymi słowy istnieje coś, co określa się jako parapoetyka.

Parapoetyka posiada jeden tylko warunek formalny: mianowicie wymaga, aby autor jako człowiek posiadał jakiś rodzaj ułomności psychofizycznej, a najlepiej gdyby pobierał miesięcznie zusowską rentę inwalidzką.

W ramach parapoezji – czyli w obszarze wytworów autorów-parapoetów – różnicuje się. Najlepsze wydają się dzieła tych parapoetów, którzy mają uszkodzone w jakiś sposób mózgi. Oczywiście nie jest to zjawisko nowe, kiedyś artyści świadomie oddawali się rozkoszom w najgorszych francuskich burdelach, by zarazić się syfilisem, który w epoce przedpenicylinowej prowadził do uszkodzenia mózgu. Dzisiaj trudno o takich syfilityków-artystów, a jak wiadomo: natura nie znosi próżni, więc sztuka, w tym przypadku poezja wypełniła w swych szeregach pustkę po wyleczonych syfilitykach-poetach, tzw. parapoetami.

Od parapoetów, oprócz zaświadczenia o ułomności, nie wymaga się niczego. Najważniejsze jest, by pisali i wyrażali zgodę pisemnie na publikowanie w ich biogramach notki o niepełnosprawności. Warto zaznaczyć, że teksty parapoetów dopiero wówczas staja się wierszami, gdy zostaną wydane w formie albo tomików poetyckich, albo też opublikowane na forach poetyckich w dziale „wiersze”. W innym przypadku teksty parapoetów nie są możliwe do zidentyfikowania jako wiersze.

Tematyka, do której sięga parapoezja, to zdarzenia proste, zwykle to opisy motywów autobiograficznych. Podobnie jak od paraolimpijczyków, od parapoetów nie wymaga się wiele – tu się liczy idea walki z własną ułomnością!

I właśnie takim parapoetą jest dyslektyk Dariusz Pado (chyba nie ma takiego jego biogramu, w którym nie byłoby wzmianki o dysleksji). W swoim tomiku „Peryferie raju” Pado będzie wspominał dzieciństwo. Napisze:

„pierwsza msza śniły się dzwonek i komeżka później podlewanie bratków u dziadka Staszka z zieloną konewką z cmentarza na rynek kołem za kilo szmaty kopa jaj nasiona gwizdek i medalik dalej chowanie się w spiżarce tu stukanie w moździerz wieczorem mycie szyi czekanie aż zapyta: zgadnij co nam dziś przyniosą - chłopczyka czy dziewczynkę”

I kiedy rozczarowany takim poziomem refleksji potencjalny konsument tego tomiku zada sobie pytanie: „Kurwa, co to za gnój?”, parapoeta Pado napisze:

„przyprowadzałaś mnie do ogniska gdzie ja spalałem się ze wstydu wszystko przez podarek - dysleksję przekręcającą brzuszki zaparowującą szkła denka grubsze od przeciwsłonecznych zerówek”

oraz opowie o tym, jak z klocków układał wyraz: „grób”:

„po całym cielsku świetlicy rozjaśniającej tę klatkę pamiętasz - mieszały się kartoniki liter wysypywane z szafki zlepionej z pudełek po zapałkach [b][r][ó][d], [g][r][ó][b], [d][r][ó][b], [g][r][ó][d] [b][r][ó][g], [g][r][ó][d], [d][r][ó][d], [p][r][ó][g]”

Te deklaracje w połączeniu z informacją o dysleksji z biogramu zmiękczą najbardziej zatwardziałe serca krytyków literackich, wzruszą najbardziej wysublimowane zmysły estetyczne kolekcjonerów i konsumentów poezji. Każdy sobie wyobrazi w tym momencie Darka, który mierzy się z własną ułomnością; Darka, który nie poddaje się ślepemu losowi, który zdaje się go nie oszczędzać; Darka, który dumnie wypina pierś ku słońcu, prostuje się i woła do nieba: „Nie poddam się! Nie!”

Jak widać na przykładzie „Peryferii raju”, w parapoezji nie ma podziału na podmiot liryczny-autor. Tu zawodzi prosta systematyzacja oraz kanony interpretacyjne. Zresztą nie o to chodzi w parapoezji. Jej największą wartością jest wartość terapeutyczna. Z jednej strony umożliwia ona kanalizowanie wszystkich negatywnych emocji parapoetom, z drugiej jakby „polepsza” ewentualnych odbiorców. Czytelnik, po przeczytaniu „Peryferii raju” oprócz tego, że odnajdzie w sobie ukryte pokłady empatii, zacznie sobie powtarzać: „Zobacz! On może! To i ja mogę” – i właśnie w tym aspekcie parapoezja ma w sobie coś z ducha paraolimpiady.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-