Agnieszka Wolny-Hamkało, Ani mi się śni

marzec 9th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

.
.
Zapewne dzieje się czasami tak, że osoba, pragnąca zostać polskim poetą, przyjmując pozę rodinowską głowi się: „O czym by tu napisać wiersz?”. Następnie ów ktoś łakomie spogląda na jaszczurkę wygrzewającą się w letnim słońcu i w chwili, gdy umysł rozświetla boskie illuminatio, gdy na usta ciśnie się okrzyk: „Mam! Mam wiersz!”, okazuje się, to co się zwykle okazuje w takich chwilach: „chuj i pizda z wiersza wyszła”. Innymi słowy delikwent ów, wyposażony w progowy co najmniej zmysł estetyczny w mig pojmie, że obserwacja faktu: „Jaszczurka wygrzewająca się w słońcu” nie ma w sobie niczego niezwykłego, że jaszczurka to jaszczurka, że słońce, to słońce i że nawet kamień, na którym się wygrzewa nie ma w sobie za grosz metafizyki. Wówczas dociera do człowieka odwieczna prawda, że poetą się jest, nie można się nim stać.

Jednak przypadki niektórych polskich poetów falsyfikują nawet tak naoczną prawdę, jak powyższa. Okazuje się, że poetą można być stosując tzw. poetykę obserwacji zwykłej – czyli opisywać zdarzenia prozaiczne w porównaniu, z którymi przysłowiowe jaszczurki wygrzewające się w słońcu będą najbardziej oniryczno-metafizycznym faktem.

Przodującą poetką w tej dziedzinie jest Agnieszka Wolny-Hamkało. Jej tomik z 2005 r. „Ani mi się śni” jest zbiorem tekstów powstałych w oparciu o najzwyklejsze obserwacje. Oto przykład:

Agnieszka Wolny-Hamkało postanowiła kiedyś sobie, że zostanie poetką. Napisała kilka wierszy i wysyłała je na różne konkursy, do różnych wydawnictw. Prawdopodobnie podzieliła wówczas los wszystkich tych, których teksty nawet nie są w redakcjach czytane. W analogicznej sytuacji człowiek, będący na miejscu Wolny-Hamkało odpuściłby sobie. Zająłby się na przykład marketingiem bezpośrednim, konserwacją powierzchni płaskich czy innym wymagającym zajęciem, ale Agnieszka była inna. Otóż postanowiła przerobić ową obserwację prostą – czyli swoje doświadczenie w konkursach i perypetie z wydawcami - na kilka tekstów, które nazwie wierszami. Wolny-Hamkało napisze o godności, o zachowaniu honoru w obliczu „szanownej inkwizycji” – jurorów, których rozpiera chuć. (Tu się nalezy szacunek dla poetki-Agnieszki, wielu bowiem nie mogło oprzeć się literackiemu robieniu lasek w drodze do kariery)

…Dokona tu przeglądu
komisja szanownej inkwizycji
pijana jak przewodniczący jury, któremu
czy ktoś wreszcie zrobi laskę za nagrodę główną
(Wawrzyn Sądecczyzny, Laur Mikołowski)
?”

[Rakoszyce]

W innym tekście Agnieszka Wolny-Hamkało rozprawi się z krwiożerczymi wydawcami:

Kombinat emituje metale ciężkie. Jest
połączenie międzymiastowe:
wydawnictwo Zielona Sowa
i wydawnictwo Biały Kruk.
Dygnitarska świta, korektorska szycha,
mały funkcjonariusz sprawiedliwej władzy.
Pan wyniósł swój uśmiech na zewnątrz.
Rachunek w czarnej skrzynce - posłowie
do wieczoru, panowie do portfeli (kto ostatni ten król).
Kim tu jestem? To jeszcze jest moja książka.

[Towar]

Pomijając zaangażowanie z jakim Wolny-Hamkało walczy z obłudą, interesownością światka literackiego – za co należą się jej wyrazy uznania – okazuje się, że Agnieszka Wolny-Hamkało nie odkrywa ameryk, nie tylko nie atomizuje umysłów czytelniczych ale i nie mobilizuje do najprostszych refleksji. Otóż Wolny-Hamkało kanalizuje swoje uczucia, powstałe na bazie prostych obserwacji, w wersach i kolejnych strofach. Przecież zjawiska tzw. „środowisk”, „robienia lasek”, „dawania dupy”, „jebania na zapleczu za kilo kiełbasy” są tak powszechne, że aż zwykłe – mimo tej niepojętości i barbarzyństwa, które pojawia się na poziomie semantycznym, na płaszczyźnie zdrowego rozsądku są czymś nie tyle akceptowalnym, co uważanym za powszechne, za standardowe. Z tego powodu obserwacja Agnieszki Wolny-Hamkało, opisana w wierszu jest bardziej prozaiczna niż jaszczurka wygrzewająca się w słońcu. Któż z was nie słyszał, nie był świadkiem lub też sam nie kurwił się dla kariery? A kto z was widział jaszczurki na żywo, wygrzewające się w słońcu?

Nie jest jednak tak, że Agnieszka Wolny-Hamkało opisuje w wierszach tylko mechanizmy rządzące środowiskiem literackim, które zaobserwowała. Stosując poetykę obserwacji zwykłych stara się opisać zdarzenia codzienne. Pisze:

Takie dni się zdarzają: śniadanie w Teatrze Stu,
księżyc jak kieliszek z obwódką. A śniło mi się, że
mam długie włosy, wykonuję gesty bardzo religijne i
mam ładnie na imię…

(***)

Czy jest w tym, o czym piszesz Wolny-Hamkało coś niezwykłego, jakiś rodzaj unikalnej refleksji, może obserwacji czy też wybitnej zabawy syntaksą? Nie, zamiast tego pustynia, w porównaniu z którą Gobi jest aquaparkiem. Ktoś mógłby powiedzieć, że cytat jest intencjonalny, że być może wiersz się rozkręci, że za chwilę będzie pan ubrany cały na biało, który powie coś mądrego, coś co powiedzieć światu trzeba i należy. Dla tych wszystkich kolejna część:

Ale sen już nie promieniuje, pod
tym względem skończył się karnawał. Szwy pękają
miękko, i zima rurami wraca do nor, zimie rzeka
pościeliła w kanale.

(*** )

I zakończenie dla tych wszystkich optymistów, którzy naprawdę spodziewali się w tekście czegoś niezwykłego, jakiejś formy uniesienia poetyckiego, choćby na poziomie formalnym:

„Ta niedziela zagrzebana w pościeli
już się w pełni spełnia: rozmawiamy nago o świętach,
przerywamy sobie, głośno wypowiadamy głupstwa.
Takie dni są wieczne: butelki bez wieści turlane przez wiatr.”

(***)

W innych swoich tekstach zebranych w tomiku „Ani mi się waż” Agnieszka Wolny-Hamkało nie wychodzi poza przyjętą poetykę obserwacji zwykłych. Jako poetka Wolny-Hamkało zmieni się w radziecką SMIENĘ w czarnym futerale, zawieszoną na szyi jedermanna-amatora. I na tym polega sukces Agnieszki Wolny-Hamkało jako poetki. Nikogo nie interesują marnej jakości czarno-białe zdjęcia wykonane przez amatora-jedermanna, jednak jeżeli autorem rozmytych, nudnych zdjęć będzie artysta (w tym przypadku Wolny-Hamkało), każdy będzie dopatrywał się w nich czegoś niezwykłego. Autorka „Ani mi się śni” zdaje sobie sprawę z tego mechanizmu interpetacyjnego. Dlatego też będzie starała się za wszelką cenę stosować pewne środki warsztatowe, których zadaniem będzie zakamuflowanie banalności obserwacji, z których uczyni wiersze. Będzie uciekała się do warsztatowych (formalnych) aksjomatów poetyki zdań dziwnych. Dla przykładu:

Siąść wysoko // i splunąć w dół, aż warkoczyk śliny zatoczy / się, zalśni jak sprzączka pomiędzy okiem / latarni a ceratą cienia.”

[Travel Channel]

I kiedy czytelnik będzie się zastanawiał czy on nie ułożyłby bardziej dziwacznego zdania na temat prostej czynności plucia, Wolny-Hamkało zaskoczy go kolejną prostą obserwacją na temat plucia i śliny, ale tym razem w innym zapisie:

Nocą uprawiają plucie / flegmą jaskrawą jak lajkra. / Miasto wtedy tli się jak kolorowanka.”

[Negatyw]

Okazuje się, że motyw „śliny” w poezji autorki „Ani mi się śni” ma niebagatelne znaczenie. I kiedy czytelnik zacznie się zastanawiać nad istotą flegmy, nad różnicami w jej konsystencji i barwie, nagle Wolny-Hamkało serwuje kolejną finezyjna deskrypcję obserwacji zwykłej:

„Sina z zimna, ale cała w letnim trendzie /Nike i Reeboka z całej siły próbuje / wyglądać na znudzoną”

[Lejdi Smyk]

Łatwo sobie wyobrazić podobny fragment z bezdomnym pieskiem w mroźny dzień.

Podsumowując:

Poezja Agnieszki Wolny-Hamkało rozczaruje wymagających czytelników. Tych wszystkich, którzy za każdym razem bez kompleksów ośmielają się skonfrontować swój umysł z tekstem, poetka ta odeśle z kwitkiem do domu. I trudno się dziwić owym frustracjom, o których pisze Wolny-Hamkało w „Rakoszycach” i „Towarze” – w roku 2005 tylko Biuro Literackie mogło wydać takie wiersze. Tylko.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-