Krzysztof Mrowiec, Liryki naiwne

maj 28th, 2010 by trojanowski marek | Filed under analiza

.

Łukaszewicz zgarniając nagrodę za „Trójmasztowca” udowodnił, że pisanie dobrych wierszy nie jest warunkiem koniecznym wygrania konkursu literackiego. Czerpiąc ze swojego wieloletniego doświadczenia wydawcy poezji wiedział, że musi coś zrobić, by jurorzy – nawet ci, którzy dorabiają w prowincjonalnych konkursach – dostrzegli w jego tomiku coś, czego tam nie ma. Mowa oczywiście o znaczeniu w jakiejkolwiek postaci.

Miał do wyboru: albo napisze przebojowe wiersze, co nigdy nie jest sprawą łatwą, albo zaskoczy czymś jurorów. Żiri w składzie: Maliszewski, Wolny-Hamkało i Matuszkiewicz to doświadczona ekipa. W niejednym konkursie poetyckim jurorowali, w niejednej części nieoficjalnej aktywnie udział brali - każdy z jurorów miał na swoim koncie przynajmniej jeden półmisek sałatki majonezowej. Trudno takich czymś zaskoczyć. Łukaszewiczowi się jednak udało.

Wykorzystując opcję edytora tekstu sprawił, że Agnieszka Wolny-Hamkało w ekstazie zacisnęła uda i odbyła wewnętrzną podróż do dzieciństwa, przypominając sobie wszystkie szczegóły z bajki „Było sobie życie”. Karol Maliszewski zareagował podobnie – zadrżał raz, zadrżał drugi raz, spocił się a następnie ujrzał Ajudaha (cokolwiek to znaczy). Natomiast Antoni Matuszkiewicz po zapoznaniu się z dziełem Łukaszewicza do dziś nie może przestać opowiadać o „jedynej głębi wysychającego dna”.

Jaka była przyczyna takich zachowań? Jaki bodziec był w stanie wyprowadzić z równowagi tych specjalistów od poezji? Czy były to kiepskie wierszyki o przygodach Arnolifniego w tramwaju? Czy były to dołączone do wierszyków zdjęcia, które poeta zrobił w trakcie jednej z wakacyjnych wycieczek organizowanych przez PTTK? Otóż nie.

Tajemnicą sukcesu Trójmasztowca Łukaszewicza była odpowiednia edycja tekstu. Autor-Poeta i Edytor w jednej postaci używając opcji „akapit z lewej” / „akapit z prawej” powołał do życia kolejno tzw. Egzemplarze Lewoskrętne i Egzemplarze Prawoskrętne.

Jurorzy świdnickiego konkursu nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z takim – oględnie rzecz nazywają: kuriozum wydawniczym. Dlatego postanowili dzieło wyróżnić.

Ale Jarek Łukaszewicz nie tylko zgarnął nagrodę. Jego koncepcja produkcji kuriozów edycyjnych pod płaszczem liryki doczekała się epigonów. Łukaszewicz jako autor koncepcji prawo- i lewoskrętności stał się duchowym przewodnikiem tych wszystkich, którzy nie potrafią pisać wierszy i jednocześnie są przekonani, że piszą wiersze wybitne.

Łukaszewicz wykorzystując w produkcji Trójmasztowca dwie opcje edycji tekstu: akapit z lewej oraz akapit z prawej - wysoko ustawił poprzeczkę swoim uczniom. Najbardziej pojętnym z nich okazał się Krzysztof Mrowiec, który swoje teksty w tomiku „Liryki naiwne” ułożył wykorzystując opcję „akapit wyśrodkowany”. Mamy zatem do czynienia z klasyczną historią: oto pojawia się uczeń, który dopełnia dzieło Mistrza czyniąc je doskonałym.

Tom Krzysztofa Mrowca Liryki Naiwne składa się ze 150. tekstów. Są to teksty tego rodzaju, że każda wypowiedź na ich temat będzie lepsza niż same wiersze. Oto próbka:

Usłyszałem słowa piosenki
Słowa pełne nadziei i rozterki
Słowa pełne przyjaźni i samotności
Melodia jej ucieszyła moje serce
Śpiew jej słów ożywił moje pragnienia
Dostrzegłem w niej przestrzeń
Przestrzeń, którą wypełniasz Ty

….
itp., itd

[ucieczka]

Można próbować skonfrontować ów tekst z dziełem Mistrza:

heloł wagino, dzień dobry szyjko
zmieniwszy kosmiczną wyporność
znosisz dary małżonko – powiedział
Arnolfini – „a gdzie zanosisz dary?”

….

[małżeństwo Arnolfinich, Jarek Łukaszewicz]

Ale obawiam się, że taka konfrontacja zarówno na płaszczyźnie semantycznej jak i estetycznej wypadłaby na niekorzyść dzieła Autora „Trójmasztowca”. Bo co by nie powiedzieć o tekstach Krzysztofa Mrowca z tomu Liryki naiwne, to jedno jest pewne: są one lepsze jakościowo niż wiersze Łukaszewicza - niedużo ale lepsze.

Jednak tu nie o poezje chodzi ale o kuriozalne edycje tekstów. Oto, w jaki sposób poeta Krzysztof Mrowiec nawiązał do standardów wytyczonych przez Jarka Łukaszewicza w Trójmasztowcu:
.

.
Uważny czytelnik zauważył, że dodałem tu coś od siebie.

Na zakończenie warto przybliżyć czytelnikom sylwetkę poety Krzysztofa Mrowca.

Urodził się on 25. lutego 1964 r. w Tychach. Długo się uczył aż wreszcie zdobył upragniony dyplom technika górnika. Od 21. roku życia zaczął pracować w kopalniach węgla kamiennego. Później mu się znudziło i wyjechał do Niemiec, gdzie obecnie przebywa.
Jak można wyczytać z notki na okładce: „W 2005 r. nastąpił przełom w życiu Krzysztofa”. W tym roku postanowił wszystkie swoje myśli, marzenia i wizje utrwalić w wersji nadającej się do druku. Powstało dzieło: „Liryki naiwne”.

Osobiście bardzo się cieszę natrafiając na tego typu dzieła jak „Liryki naiwne”. Nigdy nie zostaną one przeczytane przez Agnieszkę Wolny-Hamkało. Nie trafią na biurka Maliszewskiego czy Matuszkiewicza. Nie wezmą udziału w wyścigu literackich szczurów do którejś z nagród. Ale nie wydaje mi się, by Krzysztof Mrowiec odczuwał z tego powodu żal. Mało tego – nie sądzę, by autorzy tacy jak Krzysztof Mrowiec wiedzieli kto to taki Wolny-Hamkało, Maliszewski czy Matuszkiewicz.

Moja radość nie jest spowodowana sadystyczną satysfakcją rzeźnickiego sprawiania kurioza wydawniczego. Przeciwnie. Szczerzę się cieszę z tego, że istnieje jakaś siła w człowieku, która zmusza go do pisania i upublicznienia za wszelką cenę swoich wierszy. Nieważne, że te wiersze są do dupy. Ważne, że powstają i że są wydawane (w tym przypadku sumptem Autora w systemie “Fortunet”).

Jestem pewien, że tomik Krzysztofa Mrowca sprzedawany po 19,90 pln / sztuka znajdzie swoich czytelników. Ja przeczytałem - nie wszystko, ale to zawsze coś.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-