Łukasz Gryczewski, małe wielkie Anioły

maj 6th, 2010 by trojanowski marek | Filed under analiza

Jak to się stało, że zapracowany i śmiertelnie zmęczony pod koniec swojego żywota Czesław Miłosz znalazł czas by przeczytać kilka wierszyków Jacka Dehnela i napisać o nich trzy zdania, które stały się przepustką do kariery autora Lali? Czy w promocji młodego talentu miał swój udział Jurek Illg – człowiek, który ma ten unikalny dar, że rozpoznaje bezbłędnie własny talent literacki dzięki czemu kultura polski doczekała się kolejnego filaru w postaci Wierszy z Marcówki. Czy to on podsunął dzieła młodego poety umierającemu Czesławowi? Czy może zadziałała tu jakaś inna – nie bójmy się tego słowa – pozaziemska siła?

Na temat tych i podobnych mechanizmów rządzących karierami poetyckimi młodych chłopców i dziewczynek można snuć najróżniejsze i najbardziej egzotyczne przypuszczenia. Istnieje jednak inna droga prowadząca do literackiej sławy. Przejrzysta, rządząca się klarownymi zasadami. Napisałem „zasadami”? – Błąd, chodziło oczywiście o jedną zasadę, którą można sformułować następująco:

ilość dostępnych środków na koncie 9500 PLN

Tyle kosztuje przepustka do oficjalnego obiegu literackiego.

Zbędne są namaszczenia starszych, sapiących panów. Nie trzeba się latami podlizywać administracjom portali poetyckich i zarządom fundacji literackich w nadziei, że się zostanie nie tyle zauważonym co wynagrodzonym za zasługi. Zbędne są wydatki na podróże do Wrocławia „na Port”. Nie musisz też znać kogoś, kto zna pewną panią, która koleguje się z kolegą, który regularnie penetruje doodbytniczo pewnego znajomego a ten z kolei jest kochankiem żony redaktora serii wydawniczej.

Dziewięć tysięcy pięćset złotych polskich – tyle trzeba zapłacić za bilet do oficjalnej rzeczywistości literackiej z zachowaniem godności i honoru. Tylko tyle.

Zbędne są wydawnicze recenzje i przyjacielskie laudacje na okładkę. Nie potrzebne są nie tylko ciekawe wiersze ale nawet te nieciekawe – w skrajnym przypadku wszelka treść jest zbędna.

Za 9500 PLN :

Twoja książka będzie przez co najmniej 50 lat przechowywana w Bibliotece Uniwersytetu im. M. Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Bibliotece Uniwersytetu Łódzkiego, Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu, Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu, Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie, Bibliotece Uniwersytetu Wrocławskiego, Bibliotece Śląskiej w Katowicach, Bibliotece Publicznej m.st. Warszawy, Książnicy Pomorskiej w Szczecinie, Bibliotece Uniwersytetu Gdańskiego, Bibliotece Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Bibliotece Uniwersytetu Opolskiego i Książnicy Podlaskiej w Białymstoku.

Czy to nie wspaniałe? Jeżeli uświadomisz sobie, że w Książnicy Podlaskiej w Białymstoku nie ma dzieł takich tuz literatury polskiej jak Monika Mosiewicz czy Justyna Radczyńska-Misiurewicz, że w jej katalogu nie znajdziesz Lali Jacka Dehnela – to kwota 9500 PLN przestaje odstraszać (o ile w ogóle odstraszała).

Czy uświadamiasz sobie jak długo Prezes Radczyńska musiała studiować syntaksę i semantykę by stworzyć dzieło:

płot drzwi na zasuwkę
koński dotyk tułowia
woda przyciskająca mnie
do piersi jak obły żarłacz

na ciętej grani mętna
fioletowa przepaść
mogę na zawsze myśli

wyślizgną się
a
jak mydło z bezładnej ręki
w najczulszych momentach
światło w skrętnych korzeniach

tli się ledwo
tnie strach

[łatwa wierność]

Źródło: nieszuflada.pl

Zdajesz sobie sprawy jaką drogę intelektualną musiała kobiecina przebyć, by światło dzienne ujrzała metafora: „koński dotyk tułowia”?

Czy zdajesz sobie sprawę jak długo trzeba nosić aparat ortodontyczny by nie tylko seplenić ale i zacząć pisać:

z jękyzem clizą na ssen
bochćy w mesnyn sensiae
senryjych onsensnów
gdy w sęsimitych mulinsencecjah
sunje ięs ofsensywne gesensis
klonjeego szrewia weszensebongo
a żoem clyzi się co oprafitzs
w min otzcadyć dla biesie

[ssen]

Autor: Monika Mosiewicz, źródło: nieszuflada.pl

Albo czy wiesz jak bardzo żywotną trzeba mieć babcię lub też jak bardzo kosztowną farmakologię stosować by dostatecznie długo utrzymać starowinkę nie tylko przy życiu ale w miarę dobrej kondycji intelektualnej, byś ty jako przyszły autor-literat mógł zadać jej wszystkie pytania, zebrać odpowiedni materiał literacki, zanotować jej odpowiedzi a później napisać:

Już teraz dom w Oliwie wygląda inaczej. A kiedy babcia umrze, a umrze niebawem, i mogę to napisać zupełnie spokojnie, bo po pierwsze, dawno wszyscy pogodziliśmy się z tą myślą, a po drugie, ona i tak tego nigdy nie przeczyta, bo w ogóle już nie czyta, wszystko się zmieni nie do poznania

(Jacek Dehnel, Lala, s. 5)

Już nie musisz cierpieć! Nie musisz przeżywać! Nie musisz torturować najbliższych swoim talentem – Torturuj cały świat! – tak powinien wyglądać slogan reklamowy Systemu Wydawniczego Fortunet, bo to właśnie ten system za jedyne 9500 złotych polskich oferuje przepustkę do świata, w którym podstawową menu jest sałatka warzywna z majonezem.

Czym się różni Fortunet od tradycyjnego wydawnictwa literackiego? O różnicach oraz innych niezwykle istotnych z perspektywy literackiego padawana kwestiach przeczytać można na stronie fortunet.eu:

“Typowe” wydawnictwo niechętnie wydaje książki debiutantów. Wydaje najchętniej pisarzy znanych, żeby zysk był pewny, a jeśli już zdecyduje się na współpracę, to najczęściej “wiąże” Autora ze sobą na stałe, bo jeśli go promuje w jakikolwiek sposób (choćby wydając jego książkę), to chciałoby mieć pewność, ze drugą i trzecią książkę Autor też wyda w tym samym wydawnictwie. Fortunet jest dla tych, którzy chcieliby korzystać z pełnej swobody i – w przypadku, gdy książka będzie się sprzedawała – zarabiać poważne pieniądze

Dla tych, którzy nie ogarnęli istoty różnicy: „Fortunet vs. Reszta świata” rewolucyjny wydawca przygotował metaforę z franchisingiem i McDonaldem:

To trochę tak jak w przypadku franchisingu. Franczyzobiorca ma dużo większe szanse na zarobienie pieniędzy działając w sieci (np. McDonald) niż otwierając własny bar pod własną nazwą (zwłaszcza, jeśli nie potrafi smażyć hamburgerów :-)

Można by pomyśleć, że Fortunet to psikus spłatany przez anonimowego internautę lub hochsztaplerski projekt naciągaczy z Rosji, którzy żerując na rozdętym ego niedocenionych artystów chcą zbić majątek (dla niektórych bywalców Internetu uśmieszek “:-)” na stronie profesjonalnego wydawcy może wydać się przynajmniej podejrzliwy). Otóż nic z tych rzeczy. Fortunet to najuczciwszy system wydawniczy jaki został stworzony przez białego człowieka. Mało tego – to system cieszący się rosnącą popularnością. W ciągu swego istnienia (na stronie fortunet.eu można przeczytać: „działamy od 1992 roku”. Jednak pierwsza z pozycji – książka Zofii Zelman pt. Ślady na ścieżce wędrowca - umieszczona w spisie wydanych książek pochodzi z 2005. roku) dorobiło się 56. szlagierów wydawniczych. M.in. Morderstwo w piekle, Tadeusza Matraszka; Sukces zaczyna się teraz. Poradnik dla kobiet, Elżbiety Burdach; Ja i mój głos. Jak odnaleźć wibracje swojego głosu i nawiązać głębszy kontakt z samym sobą i innymi ludźmi? Jolanty Sipowicz; Umrzeć w deszczu, Aleksandra Sowy czy Inwestuję w Elektrownię Wiatrową, Elżbieta i Ryszarda Kowalczyków.

Wśród Autorów systemu Fortunet znajdują się klasycy literatury.

Z tych bardziej znanych należałoby wymienić:

- Maria Malina Lampone
- Jan Kintzi
- Krzysztof Cezary Buszman
- Grzegorz Art’Mann
- Park Jae Woo

System wydawniczy Fortunet – co nie jest bez znaczenia – gwarantuje Autorom doskonałą dystrybucję ich dzieł. Upowszechnienie myśli to podstawa:

Nasze wydawnictwo – Wydawnictwo Poligraf – używa swoich licznych kontaktów i know-how, by książkę nie tylko wydać, ale również umieścić ją w systemie dystrybucji (m.in. w sieci Empik!)

Wyobraź sobie: wchodzisz do EMPIK-u, podchodzisz do regału i widzisz na nim swoją książkę. Trochę nieśmiało, jakbyś bał się skalać ową relikwię, wyciągasz po nią rękę. Następnie delikatnie dotykasz kredowaną, połyskującą i jakby ciepłą dokładkę. Myślisz sobie: „Tak! To dzieło żyje swoim życiem!”. Zaciskając na niej palce obu rąk przytulasz książkę do piersi, całujesz i podnosisz do góry tak, by wszyscy widzieli. Wykrzykujesz:
- Oto ciało i krew moja!
Po czym szybko odkładasz na miejsce i uciekasz przed ochroną i panami w białych fartuchach, którzy nie wykazują krzty zrozumienia dla twojego geniuszu.

Oprócz dystrybucji, nakładu w wysokości 1000 egzemplarzy (dla książki w formacie A5 o objętości 200 stron) w cenę wliczona jest nieśmiertelność. Tak, tak. Żadna „niespieszność”, „nieśpieszność” ani każda inna literówka. Za 9500 zł, po odliczeniu kosztów wydawniczych, można kupić sobie życie wieczne. Żarty? Nie.

Otóż kiedy Twoje – Szanowny Autorze – nazwisko zostanie wymazane z księgi żywota, kiedy zniknie nagrobek a epitafium zatrze czas – twoja książka z imieniem i nazwiskiem na okładce trwać będzie. I to wszystko dzięki Fortunetowi!

zapewniamy obecność Twojej książki m.in. w Bibliotece Narodowej w Warszawie i Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie.
Biblioteki te będą przechowywać Twoją książkę wieczyście! W ten sposób zapewnisz sobie nieśmiertelność
.” (podkreślenie - M.T.)

Jednym z Autorów, który za życia zagwarantował sobie nieśmiertelność jest Łukasz Gryczewski. W 2010 r., wydając 9500 zł, wydał swoje dzieło pt. małe wielkie Anioły. Kilka egzemplarzy jego książki o numerze ISBN 978-83-88330-55-1, jako egzemplarze obowiązkowe, na wieki trafiło do zbioru Biblioteki Narodowej. Reszta trafiła do wolnej sprzedaży, na półki księgarń.

Od tej pory Łukasz Gryczewski – podobnie jak Jacek Dehnel, Piotr Czerniawski, Radosław Wiśniewski, Roman Kaźmierski, Szczepan Kopyt, Edward Pasewicz, Jarek Łukaszewicz itp. – może sobie w biogramie, tuż po nazwisku dopisać: „poeta”.

Poeta Łukasz Gryczewski napisał tak o swoim dziele:

Zbiór wierszy, spisanych pod wpływem własnych wewnętrznych przeżyć, opisujących najskrytsze tajemnice przyjaźni, miłości i tego wszystkiego, co jest najcenniejsze dla człowieka

Nie wnikając w to, czy można pisać wiersze pod wpływem cudzych przeżyć wewnętrznych przejdźmy do zawartości tomiku małe wielkie Anioły.

Już po lekturze pierwszego tekstu można nabrać wyobrażenia na temat talentu i kunsztu poety Łukasza Gryczewskiego:

Jak niewiele trzeba, by cudem się stało,
To co nigdy nie mogło, nie wydawało,
Czasem drobina, chęć, chwila wystarcza,
By stać się młodzieńcem ze starca,
By to, co marzeniem, ułudą było,
W jednej sekundzie, błysku się sprawiło,
By przygnębienie, szczęściem się stało,
I wieczność w tym wszystkim trwało.

[Drobina]

Jako czytelnik skapitulowałem trudząc się nad znaczeniem „tego, co nigdy nie wydawało”. Poddałem się także w trakcie analizy zwrotu: „błyskiem się sprawić”. Moje rozterki interpretacyjne nie dotyczyły tego czy można „się sprawić” – bo tradycja „się sprawiania” znana jest w Kraju Kwitnącej Wiśni pod nazwą harakiri – ale kategorii „błysku”. Nie jestem pewien czy można „błyskiem się sprawić”.
Pewność oraz interpretacyjny grunt pod nogami tracę także analizując ostatni wers dzieła. Czy istnieje „wieczność” rodzaju męskiego?
Poeta, którego dzieło wywołuje tyle pytań musi zasłużyć na nagrodę. Kościelscy to minimum.

Z drugiej strony zdumiewa mnie to, jak dalece potrafi posunąć się poeta w odchodzeniu od sensu, na jakie pośmiewisko gotów jest się wystawić po to tylko, by zachować rym.

Ktoś mógłby powiedzieć: że tylko pierwszy wiersz jest taki udany. Że w tomikach tak to już bywa: najlepszy wiersz jest na pierwszy a później to już sieczka.

Być może tak jest. Być może inni poeci z premedytacją konstruują swoje tomiki tak, by skusić czytelnika pierwszym tekstem i zmusić go do wydania kilkunastu / kilkudziesięciu złotych polskich na literacki szajs.

Łukasz Gryczewski jest inny. Każdy z ponad setki tekstów upakowany w tomik jest jakościowo porównywalny z „Drobiną”. Zatem dwadzieścia cztery złote, które należy zapłacić przy kasie w EMPIKU-u za książkę wielkie małe Anioły jest inwestycją trafioną.

Oto wiersz drugi:

Pustka, ją w swym sercu czuję,
Czemu tak znienacka drażni, atakuje,
Czemu wierci, wrzyna, wzbudza pożądanie,
Czemu nie ucichnie, czemu nie przestanie.
Tęsknota, ją wraz z pustką czuję,
Wiem już dokładnie, jak słodko smakuje,
Wiem, że nie przestanie łechtać duszy mojej,
Wiem, że jest też częścią tęsknoty i twojej.
Tak chciałbym by czas, pory, szybko przemijały,
By dwa serca w jedno serce się zlały,
Zabiły razem, i w pustce już nigdy nie trwały.

[pustka]

Tu zwraca uwagę przede wszystkim uniwersalność przekazu. Zmieniając w pierwszym wersie:

„pustka” na „sraczka”
„serce” na „brzuch”

otrzymujemy wiersz o podobnej dramaturgii przekazu i zachowanej obrazowości cierpienia.

Trzeci, czwarty, pięty, pięćdziesiąty i pięćdziesiąty pierwszy wiersz są równie piękne. Ale wiersz pięćdziesiąty drugi to błyskotliwy popis autora – graficzne sprawozdanie z jego talentu i wszystkich uzdolnień literackich:

Gry, zabawa czy nauka,
Tego ciągle głowa szuka.
Myszą stronę klik, otwarta,
Z Internetem wiedza zwarta.
Sport, historia, geografia,
Polski, język, ortografia,
Śpiew, plastyka, matematyka,
Gdy na stronę myszka klika.

[Internet]

Wszechstronność poety Łukasza Gryczewskiego polega na tym, że z naturalnym wdziękiem, bez zadęcia potrafi pisać wiersze dla dorosłych oraz dla dzieci. Jestem pewien, że za sto lat, kiedy będzie układana antologia Poeci na Nowy Wiek II, Roman Honet – pod warunkiem, że dożyje - znajdzie w niej miejsce dla kliku tekstów z tomiku małe wielkie Anioły.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-