Bianka Rolando, Biała Książka

listopad 4th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Uzasadnienie JURY

Szanowni Państwo, jako przewodniczący Jury tego prestiżowego konkursu na wstępie chciałbym podziękować wszystkim autorom, którzy nadesłali wiersze. Z roku na rok odnotowujemy coraz większe zainteresowanie naszym konkursem. Zwiększa się także poziom artystyczny nadsyłanych tekstów. Dlatego coraz trudniej wybrać nam, doświadczonym przecież jurorom, którzy za honoraria jurorskie niejedną zgrzewkę piwa kupili i niejeden kebab zjedli, właśnie ten jeden, ten jeden jedyny wiersz warty miliona dolarów.

Zanim ogłosimy zwycięzcę przypomnę tylko, że wyboru dokonało bardzo, ale to bardzo profesjonalne jury w składzie: dr Marek Trojanowski (przewodniczący jury), Bronisław Maj, Rafał Rżany, Piotr Śliwiński, Mariusz Grzebalski, Stanisław Bereś, Jakub Momro,
Anna Kałuża, Alina Świeściak oraz aktor Maciej Stuhr, który sam nie bardzo wie co tu robi.

Nie muszę chyba dodawać, że jurorzy, to osoby mogące poszczycić się dorobkiem w dziedzinie poezji – z reguły są to tomiki wydane własnym sumptem, czasami tomiki pokonkursowe, ale zawsze tomiki.

Przejdźmy już do konkretów. Szanowni Państwo, mamy zaszczyt ogłosić, że pierwsze miejsce i główną nagrodę w wysokości jednego miliona dolarów, w Ogólnopolskim Konkursie Jednego Wiersza wygrała pani Bianka Rolando – godło: „Tak, tak, to ja” wierszem pt. Pieśń piąta. Oto zwycięski wiersz:


Pierwszy kawałek
o najbardziej łagodnych krawędziach
Z powiewem wiatru w przyszerokich spodniach
wielokrotnie rozrywanych w bolesnym kroku
od zbyt długich i tanecznych kroków
z oddechem, którego wszyscy unikają
podśmiechują się ze mnie w autobusie, jestem Blu
Dziewczyny na mój widok mocniej przytulają
swoich przystankowych towarzyszy, drżąc
jak sadzonki pomidorów wspierające swój ciężar
na solidnych patykach, które korygują ich kształt
Dzieci patrzą na moje ciemne oblicze
szukając oczu do rozpoznania twarzy
Chodzę, patrząc się na bezcelow y ruch
Ich mobilność jest absolutnie zbędna
Na dworcach świata mam swoje apartamenty
President Suite z marmurową posadzką
Oddaje mi ona swój zbawienny chłód, spokój
Obdarty jestem z koronek tłumiących oddech i ciało
Drapię się za uchem, spoglądając na wysokie kobiety
w reklamówkach całe życie za 35 złotych z resztą
Jestem cieniem, przybrudzonym krawężnikiem
w którym zbierają się kałuże, mokre odpadki
wsiąkają we mnie swobodnie i lękliwie
Wystraszeni swoją pewnością siebie, uciekają
na drobnych nóżkach, w podziemne przejścia
Szarobura cera uczyniła mnie prawie umarłym
co może się stać z człowiekiem, gdy nie słucha mamy
co może stać się z człowiekiem, gdy nie słucha innych
Moje kroki bujają się w rytmie siarczanych opowieści
Prawdziwie niesamowite, bo oni tak zawsze
moi kompani częstują mnie nimi jak papierosami
Nie mam przeszłości, nie mam ani ojca, ani matki
nie mam licznych sióstr, braci, przyjaciół, wrogów
nie mam kochanek, ani kochanków
nie płaczę, nie szukam pocieszenia
ani łaski, ani litości, ani gniewu, ani ciebie
Nie jestem samowystarczający, ale wystarczający
dlatego jestem nieproszonym dozorcą
komentatorem pięknych, rozproszonych detali
Dostaję grosze od zgarbionych ludzi
dzięki temu co dzień jem czerstwy chleb
piję najtańsze, wiśniowe wino
w plastikowo-kryształowym kielichu uwielbienia
Toczą mnie w środku jakieś nieznane choroby
których objawów ciągle oczekuję
Z pełną świadomością przyjmuję wszystko
Moje ciało tęskni już za rozkładem
Czuję tę piękną i skuteczną presję
tę dyskretną elegancję wycofywania się
w środku przyjęcia

Chciałbym teraz przeczytać uzasadnienie werdyktu. Proszę Państwa, dostojna laureatko oraz wy wszyscy, którzy wysłaliście swoje wierszyki, oto uzasadnienie:

Błyskotliwy poetycki koncept, ironia, humor - jak w liryce Wisławy Szymborskiej. Niezwykłe skupienie wizji i kondensacja sensów - jak u Emily Dickinson. Kunsztowna konstrukcja wiersza - jak u Brodskiego czy Heaneya. Zachwycające wirtuozeria języka - jak u Barańczaka. (1) Stanowi dobre jej podsumowanie, jak gdyby streszczając ścieżkę, którą podąża ta liryka: wąską, pełną zakrętów i uskoków, pomiędzy życiem “czystym” a życiem zamykanym w słowach. Życiem od pisania niezależnym, powiedzmy: literacko nie (nad)świadomym, ale życiem biegnącym niby w rytm napędzanych przez nie słów (jest to więc relacja jak najbardziej zwrotna). To wiersz, w którym równe prawa mają język i wchodząca w niego rzeczywistość. Przychodzą mi na myśl słowa “zamieszkać w języku”, przy czym koniecznie trzeba powiedzieć, że “zamieszkać” jest tu może nawet ważniejsze i pseudonimuje szereg “ustateczniających” wartości, przede wszystkim miłość kobiety i więź (co nie znaczy jedność czy zgodę) z Bogiem.(2) Bianka Rolando porywa się na rzeczy niepopularne i ponoć niemożliwe. Ryzykuje i więzi uwagę czytelnika. (3) Te tajemnicze, zwrócone ku sobie i wzajemnie oświetlające się mini-fabuły mają w sobie coś z mrocznego mitu. Żyjący na pograniczu snu i jawy, ascetyczny podmiot bardziej przypomina humanoidalną hybrydę niż człowieka. Ludzkie są jego uczucia, zwłaszcza niespełniona miłość - cicha bohaterka tego tekstu.(4)
Urzeka ta umiejętność płynnego przechodzenia z tej naszej prozaicznej realności w jakiś specyficzny zaświat czy międzyświat, uruchamiany zarówno myśleniem o naszym organicznym zanurzeniu w niebyt, “życie po życiu”, śmierć, sen, stany prenatalne oraz egzystencje równoległe czy alternatywne, jak i doświadczeniem poetyckim, będącym formą wyobraźniowej wyprawy w uniwersum kształtów, obrazów i duchowych wydarzeń, które nic nie mają wspólnego z naszym mozolnym czołganiem się ciałem i zmysłami po ziemi (5)
Zdaje się być szukaniem uzasadnień tak dla poezji, która nie chce być zniekształconym echem swoich dawnych możliwości, jak i dla życia, które nawet jeśli nie wierzy we własną wypowiadalność - musi mówić (6).
Pieśń Piąta (7) rządzi się logiką przemieszczenia, a poetka namiętnie tropi oznaki podstawień jednych słów pod drugie, uniemożliwiając językowi znieruchomienie. (8) Poetka zmieniała jednak tonację: mroczniejsza, pesymistycznie podbija ciemne sensy (9) Żongluje poetykami, ale nienachalnie. Ślady symbolizmu czy (przede wszystkim) surrealizmu nie trącą w jej wierszu pretensjonalnością, efekt rozsunięcia rzeczywistości i podmiotu nie jest ani modernistycznie udramatyzowany, ani beztrosko spostmodernizowany. Co prawda heterotopie, językowe dryfy powodują tu alienację języka, uwalniają go od ładu, który nim rządził, i ustanawiają ład nowy, “czynny do odwołania”, ale język, wypróbowując wciąż nowe możliwości połączeń, usiłując ustanowić nowe zasady ładu, szuka kontaktu ze światem (10) Bianka Rolando uczy nas czytać na nowo (11).

Przypisy:

1)Bronisław Maj, Agnieszka Kuciak, Retardacja
2)Rafał Rżany, Tadeusz Dąbrowski, Te Deum
3)Piotr Śliwiński, Bianka Rolando, Biała Książka
4)Mariusz Grzebalski, Sławomir Elsner, Antypody
5) Stanisław Bereś, Bogusław Kierc, Zaskroniec
6)Piotr Śliwiński, Wojciech Bonowicz, Pełne morze
7) Marek Trojanowski
8) Jakub Momro, Andrzej Sosnowski Dożynki 1987-2003
9) Anna Kałuża, Julia Fiedorczuk, Planeta rzeczy zagubionych
10) Alina Świeściak, Łukasz Jarosz, Biały tydzień
11) Maciej Stuhr, Bianka Rolando, Biała książka

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-