Tadeusz Dąbrowski, Te Deum

październik 29th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

O Tadeuszu Dąbrowskim, tegorocznym laureacie Nagrody Kościelskich tak mówią na salonach:

Twórczość Dąbrowskiego, wyróżniająca się ostrością widzenia spraw estetycznych, egzystencjalnych i metafizycznych, jest jednym z najciekawszych osiągnięć najnowszej polskiej poezji (źródło: uzasadnienie jury)

Piotr Matywiecki – salonowiec pierwszego sortu – twierdzi, że:

Tadeusz Dąbrowski to wielka i spełniająca się nadzieja polskiej poezji. Należy do najmłodszego pokolenia twórców, a już zdążył zaimponować krytyce i czytelnikom niezwykle interesującymi przemianami. I właśnie teraz osiąga dojrzałość.”

Po trzeciej dokładce sałatki majonezowej - obowiązkowego posiłku salonowego - oraz po dwunastu lampkach czerwonego wina marki Sophia, które nienaturalnie pieni się w kieliszkach ( kto by się przejmował takimi detalami, gdy mowa o tego typu absolutach jak Dąbrowski), Matywiecki ogłosił:

Zapowiedzi te spełniły się nade wszystko w znakomitym, dojrzałym tomie Te Deum (2005). Należy ten zbiór do bardzo charakterystycznych przejawów czegoś, co nazwałbym teatralizacją liryki dzisiejszych młodych poetów, którzy świadomie “ogrywają” swój występ przed publicznością czytelniczą. Poeta jest w książce Dąbrowskiego aktorem swojego ja, a wiersz stanowi jakby scenę dla jego monologu. Monolog ten wygłaszany jest niejako “na stronie” - niby samotny, a przecież w obecności innych postaci i w obecności widowni. Mamy wrażenie, że podmiot tych utworów kultywuje własną chłodną tożsamość, że utrzymuje się w równym dystansie do przeżywania własnego egocentryzmu i do obiektywistycznej obserwacji świata. (Poprzednikiem Dąbrowskiego w tym stylu poezjowania był Marcin Świetlicki.)

Jest coś hamletycznego w postawie bohatera tych wierszy. To bezkompromisowa, krytyczna młodzieńczość, która wie już, że nieuchronnie świat uwikłuje ją w swoje nieczyste gry. Hamletyczne jest także ironizowanie i częsty sarkazm Dąbrowskiego.”

Żiri od Nagrody Kościelskich zapewne ma rację. Nie myli się także Matywiecki. Dlatego najwyższy czas, by ktoś się pomylił – niech to będę ja.

Uwagi wstępne.

Niniejszym oświadczam, że nie wiem co znaczą lub co znaczyć mogą takie pojęcia jak:

ostrością widzenia spraw estetycznych
ostrość widzenia spraw egzystencjalnych
ostrość widzenia spraw metafizycznych

Bladego pojęcia nie mam co znaczy, że:

Poeta jest w książce Dąbrowskiego aktorem swojego ja

A może chodzi o to, że:

Dąbrowski jest w książce poetą aktorem swojego ja

Tylko drukarzowi coś się pomieszało?

Nie wiem także dlaczego Matywiecki pałaszując sałatki, popijając Sofię tak bardzo się asekuruje pisząc o Te Deum Dąbrowskiego. Pisze:

wiersz stanowi jakby scenę dla jego monologu. Monolog ten wygłaszany jest niejako “na stronie” - niby samotny

Zastanawiam się także czy tylko ja widzę różnicę między tym zdaniem a jego inną wersją:

wiersz stanowi scenę dla jego monologu. Monolog ten wygłaszany jest “na stronie” – samotny

Czy Matywiecki w przerwie koniecznej do pokonania odcinka między tacką serów a blachą z zapiekanką z łososia w sosie beszamelowym zdał sobie sprawę, że jakiś inny bywalec salonu, którego może spotkać w trakcie salonowej odysei między kolejnymi potrawami, powie mu:

- Co ty chłopie pierdolisz? Jaka scena? Jaki monolog? Jakie „na stronie”?

On, ocierając serwetką tłusty majonez z brody, odchrząknie i powie:

- No wiesz, to jest taka „jakby” scenka, „jakby” monologu, który wygłaszany jest na „niejako” stronie. A samotność to jest tu taka „niby” – mówiąc to, Matywiecki mrugnie porozumiewawczo do kolegi po fachu.

- Acha – odpowie kolega. I na tym się rozmowa zakończy. Matywiecki odetchnie z ulgą.

Chce się czegoś nauczyć myląc się w trakcie. Sięgam po Te Deum Tadeusza Dąbrowskiego.

Pierwsze Prawo Trojanowskiego brzmi:

Jeżeli pierwszy wiersz w tomiku jest do dupy, reszta jest do kitu.

By się czegoś nauczyć czytam na głos pierwszy wiersz:

C z w o r o b o k

Przychodzi prędki poranek na cię,
oobywatelu ziemi!
Ez 7, 7

Samochody spływają jak krople po sznurku szosy,
potem znienacka wsiąkają w osiedla i podwórza,
żelbetonowe ogrody hipermarketów. Woda

niczego nie obmywa, natrętnie bębni w skroń, szuka
pionu; kropla pyta kroplę o drogę.
Odwracam się na drugi bok, tu nagie drzewa

prężą się, jakby chciały młodymi gałęziami
podeprzeć nośną ścianę nieba, na której robaki
niebanalnie udają ptaki i zaciek równie

ciekawie się rozlewa w jakiś sztuczny kwiat.
Wstaję, budzę się, włączam telewizor; świat
wraca do początku.


Oto nauka, którą wyniosłem z krótkiego pobytu na salonie:

Widok „samochodów spływających jak krople po sznurku szosy” zawdzięcza Dąbrowski „ostrości widzenia spraw estetycznych”. Natomiast fakt, że samochody te, po tym jak już spłyną, to „znienacka wsiąkają w osiedla i podwórza, żelbetonowe ogrody hipermarketów” wziął się z „ostrości widzenia spraw egzystencjalnych”. Ostatni rodzaj ostrości – „ostrość widzenia spraw metafizycznych” pojawia się, gdy podmiot liryczny w wierszu „odwrócił się na drugi bok”. Wówczas to ujrzał: „nagie drzewa”, które „prężą się, jakby chciały młodymi gałęziami podeprzeć nośna ścianę nieba”.

Kiedy sobie pomyślę, że nowe spory teologiczne będą dotyczyły tego, czy niebo ma jedna ścianę nośną czy tez nieskończenie wiele? Czy istnienie ścian nośnych wyklucza istnienie ścian działowych? W końcu, czy ściany są pomalowane na biało, a może w niebie wolą jednak tapety? Kiedy sobie o tym wszystkim pomyślę, to zaczynam wierzyć, że myślenie powinno być reglamentowane w jakiś sposób. Że najlepiej to w ogóle nie myśleć i po prostu wierzyć Matywieckim i członkom żiri. Wierzyć w to, że Tadeusz Dąbrowski jest nadzieją polskiej poezji. W takie coś można tylko wierzyć. credo quia absurdum est.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-