Julia Szychowiak, po sobie

sierpień 7th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Potomek rodu Szychowiaków – pani Julia – zapragnęła być dumną przedstawicielką wszystkich cnót swego rodu. Począwszy od konstytucji biologicznej na dziedzictwie duchowym kończąc. Dlatego Julia wygląda jak mamusia, ubiera się jak mamusia i podobnie jak mamusia, Julia zapragnęła zostać poetką.

W Polsce by zostać poetą należy wydać tomiczek. Obojętnie jaki, obojętnie gdzie i nawet byle jak. Ważne by tomik był. Najlepiej jeżeli składał się będzie z 30-50 tekstów. Nie więcej jednak niż 50 sztuk / tomik. Polscy poeci dawno się spostrzegli, że jednorazowa dawka przejawu natchnienia i geniuszu nie może być większa niż 50 wierszyków na tomik. Więcej czytelnik nie zniesie. Warto dodać jakąś dedykację. Najlepiej żyjącemu i prominentnemu poecie.

W związku z powyższym Julia Szychowiak spełnia wszystkie kryteria polskiego poety współczesnego. Jej tomik, Po sobie, składający się z 31. tekstów został wydany w Biurze Literackim. Zamiast dedykacji zawiera podziękowanie:

„PODZIĘKOWANIA ZECHCĄ PRZYJĄĆ JERZY JARNIEWICZ, MARTA PODGÓRNIK, ANDRZEJ SOSNOWSKI ORAZ MARIUSZ GRZEBALSKI”

W tej chwili można by pogratulować kulturze i duchowości narodu polskiego kolejnego poety. Wznieść okrzyk: Hura! Hura! Hura! Może nawet wysłać oficjalne gratulacje państwu Szychowiakom, że tak ładnie córkę wychowali, i że kontynuują odwieczną tradycję dziedziczenia właściwości duchowych wraz z chromosomami.

Taka laudacja, która pominęłaby wnikliwą analizę dzieła, byłaby jednak niesprawiedliwa i krzywdząca dla młodej, początkującej poetki. Dlatego warto przyjrzeć się dokładniej dziełu spadkobierczyni rodu Szychowiaków, zwłaszcza że wynik obserwacji może być ważną nauką dla synów i córek wywodzących się z innych prominentnych rodów poetyckich, którzy zapragną kontynuować dzieło duchowe swoich rodziców.

Młodzi patrzą na starych zawsze z pewnym niedowierzaniem. Nastolatek nie tylko nie wierzy w swoją nieśmiertelność, ale zasadę narodzin i śmierci wraz z procesem przemijania traktuje jako coś nieistniejącego. Nie ma śmierci. Nie ma starości. Nie ma nic prócz tu i teraz. A wszystkie prawdy porządku społecznego i naturalnego opatrują przeczeniem „nie”. W ten sposób NIE opanowuje język i myślenie:

Nie!
Nie ma boga
Nie macie racji
Nie ma mnie
Nie ma nas
Nie tak
Nie wierzę w nic
Nie zrobię

Jedni nazywają to buntem inni poszukiwaniem własnej tożsamości i miejsca w świecie. Niezależnie jak to nazwiemy jedno jest pewne: gdyby przeczenie „nie” – nie zostało nigdy wynalezione, wówczas nie tylko dorastanie byłoby łatwiejsze i ograniczałoby się do kilku pryszczy na czole, które kiedyś znikną. Gdyby NIE nie zostało wymyślone, nie powstałby też tomik Julii Szychowiak, Po sobie.

Po sobie to 31 wierszy + obowiązkowe podziękowanie. Ale Po sobie to 47 przeczeń, to 47 x NIE. Czyli 1,5 przeczenia na tekst.

NIE w tomiku Po sobie funkcjonuje normalnie. Nie zaskakuje. „NIE” jest w tym przypadku produktem ubocznym procesu dojrzewania. Julia Szychowiak, zakładając bluzkę po mamusi, by wspomóc oddziaływanie rodzinnej weny, nie potrafi wydostać się z młodzieżowych ograniczeń, młodzieżowego buntu językowego. Jej NIE będzie proste i przewidywalne jak proces oddychania: wdech, wydech, wdech wydech.

Standardowy bunt: „nie ma mnie”

Życie z sekundnikiem i dłonie
są wszędzie, mnie nie ma nawet w tekturowym
oknie.

[nago]

Równie standardowe: „nie”, kiedy pierwsza miłość rozczarowała:

Nie powtórzysz, nie wtedy i jeszcze nie tak.
Byliśmy nie z tego świata nad słońcem,
lecz żywi pod chmurami, nie zasłaniając twarzy.

[odtąd nie]

I dalej w tym samym tekście NIE jako miłosne, pieszczotliwe, erotyczne „NIE” – „nie” kobiety, której przed chwilą urosły cycki i teraz chciałaby się dowiedzieć o instrukcji obsługi, ale się boi. NIE jako wyraz ciekawości poznawczej powiązanej z lękiem przed nieznanym:

Tkaliśmy szal z włosów twardych jak gałąź,
nie do zerwania z ramion.

[odtąd nie]

Młodzieżowe NIE często przybiera formę nihilistycznej obawy. Dojrzewające pokolenie negując wartości i zasady świata, w którym dorastają w pewnym momencie dostrzega bezsens walki. Stąd częste przypadki samobójstw wśród nastolatków. Zjawisko to także znalazło wyraz w wierszach Julii Szychowiak:

Co mówią oczy, jak krwawią wargi,
oczyszczane z prawdy, jak bardzo boli?
Chodźmy, nic tu nie ma. Nic ma nas, zobacz

[nic]

Nihilizm jest najkrótszą drogą do fatalizmu a stąd można trafić albo do piekła – jeżeli człowiek zdecyduje się na samobójstwo – albo przed ołtarz wiary. W okresie dojrzewania odrzucenie, zwątpienie i rezygnacja jest najlepszą drogą do śmierci lub do euforii zbawienia. Wiedzą to działacze różnych sekt, wiedza ta nieobca jest także dominikanom. Jedni i drudzy prześcigają się, by właśnie w tym najbardziej wrażliwym okresie życia dopaść człowieka, porwać jego duszę by przywłaszczyć go sobie. Po której stronie znalazła się spadkobierczyni rodu Szychowiaków? To czytelnik musi sam rozstrzygnąć na podstawie świadectwa dorastającej poetki:

Sierpień w kolorze żelaza, kiedy krzyże,
krzyże obejmują ciebie. Czarne dookoła.
Twoje ryby są głodne, Panie, ze szkła
usypane, leżą w ciemnym piasku, także
moje słowa.

[nie tak]

Wiersze Julii Szychowiak są normalne. Normalność w tym znaczeniu należy rozumieć jako pewien, konieczny etap rozwoju osobowego. Każdy kiedyś chciał przebić sobie ucho, nos, brodawkę, łechtaczkę itp.. Każdy chciał zrobić sobie tatuaż na ramieniu, lędźwiach czy pośladku. Z takich rzeczy się wyrasta. Czego z całego serca Julii Szychowiak życzę.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-