Szczepan Kopyt, [yass]. Paralipomena

marzec 5th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Tomik [yass] jest bardzo muzyczny. Ściślej biorąc: matematyczny.
Jakoś przez przypadek zacząłem rysować sobie – czyli robić to co zwykle robię, gdy czytam – po tekście. Padło na: „wierszyk z kiszonej kapusty”.

Trauma po zajęciach z teorii prawdy, którą noszę w sobie a z którą zmagam się od kilkunastu lat, nie pozwoliła mi przejść obojętnie nad początkiem pierwszego wersu. Jednak nie ten początek jest ważny, ale inne fragmenty, które odkryłem przez przypadek.

Wgapiając się w kolejne wersy, drwiąc z mądrych słów, które Kopyt włożył do tekstu („abrazja. Interglacjał) tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że to mądry tekst, niektóre wyrażenia zakreślałem czerwonym długopisem. Oto one (w nawiasach podany jest numer wersu) :

rodzą się w” (w. 5)
czekoladek” (w. 8)
broni” (w. 12)

Miejsca te następnie połączyłem. Zrobiłem to z czystej ciekawości. Chciałem zobaczyć, jak będzie wyglądał trójkąt wpisany w tekst. Dopiero po chwili zwróciłem uwagę, że prosta łącząca punkty, to osobliwy zbiór ciągów znakowych, które ułożone kolejno wg reguły przyprostokątnej, tworzą autonomiczną całość, pod warunkiem, że się je ułoży parami. Oto ona:

rodzą się w uśmiechu
klatkach czekoladek
aksjomatów broni

może ciebie Ewo ten fragment nie przekonywać. Ale zwróć uwagę, na matematyczną perspektywę – na przeskalowanie trójkąta, które otrzymujemy w tej hybrydzie poezji i matematyki. Połączenie tych samych wyrażeń skutkować będzie pojawieniem się trójkąta o tym samym kącie między przyprostokątnymi, lecz o mniejszej długości ramion. Ta matematyczna redukcja udzieliła się semantyce tekstu. Z palcem mógłbym wykazać tożsamość znaczeniową między oryginałem a tymi trzema wersami.

Moim zdaniem podobnych dowodów na muzyczność / matematyczność wierszy można przeprowadzić jeszcze więcej w oparciu o teksty z [yass].

Można się pokusić o stworzenie takiej odmiany keplerowskiej stelli octangulis, którą można by stosować w ramach poezji. Figury wpisywane w słowa, słowa, które układają się w figury – schematy, które gwarantują perfekcję. Wyobrażasz sobie ten rodzaj szaleństwa, który zamyka poezje najpierw w regułach kwadratu, a później sześcianu foremnego. Masz dodatkowy wymiar poezji, którego interpretacja wymaga wprowadzenia ogólnego wzoru na przestrzeń, w strukturze formalnej wiersza, oraz wymyślenia trójwymiarowej hermeneutyki, która będzie musiała uwzględnić sferę liczb. Być może jest w tej utopii coś z kabały, ale nie można odmówić atrakcyjności jeżeli nie poznawczej, to na pewno intelektualnej temu pomysłowi.

Piszesz o zaangażowaniu Kopyta.

Zaangażowanie jest czymś specyficznie ludzkim. Takim pradawnym instynktem, rodzajem miłości, która żąda odnalezienia czegoś więcej aniżeli tylko drugie „ja”.
Każdy więc sobie szuka idei, porządku, zasad – i trudno mieć pretensję, że poeci także to robią.
Jeżeli Kopyt udziela się w ramach struktur lewicowych i robi to z potrzeby serca (wszak zaangażowanie jest odmianą miłości), to należy tylko życzyć mu powodzenia – czyli tego, czego się życzy każdej młodej parze na nowej drodze życia.

Jeżeli Kopyt traktuje lewicowość tak, jak Patrycja Markowska nazwisko swojego ojca. Jeżeli przedmiot zaangażowania traktuje jako instrument / narzędzie do osiągniecia jakiegoś celu ogólnego: sława, uznanie, możliwość publikacji, przychylna krytyka, to też nie należy się temu dziwić.

Zwróć uwagę, że lewicowość w światku artystycznym jest teraz bardziej modna niż gejostwo. Pedalstwo już nikogo nie dziwi, nie zaskakuje. Nie jest ani egzotyczne, ani nieestetyczne. Dzisiaj geje komentują na kanałach vivy zachowania gwiazd, style ubierania. Podsumowują osiągnięcia roku, wymachując przy tym charakterystycznie łapkami i robiąc usta w równie charakterystyczną dla pedalstwa rureczkę, tak małe „o”. Innymi słowy: pedały wydymały społeczne ego tak, że społeczne ego, nawet gdy dyma je jeszcze jakiś pedał, to i tak tego nie czuje.

Dlatego artyści wzięli się za politykę. I tu też nie chcą być tylko zwolennikami partii – danej opcji, ale muszą pojawić się medialnie, zacząć żyć jako element społecznego ego.

Najkrótszą i najprostszą drogą do tego jest - podobnie jak w przypadku recytowanego do obiektywu kamery wyznania: „jestem pedałem” – wywołanie szoku.
Dzisiaj lewicowość, jeżeli artysta publicznie ogłosi: „Marks i Engels mieli całkowitą rację w krytyce burżuazyjnej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej. Powróćmy do 11. tezy o Feuerbachu. Zmieniajmy rzeczywistość! Nie ograniczajmy się tylko do czczych interpretacji. Do broni!” – to nagle wszyscy zwracają na takiego artystę uwagę.

Jedni dlatego, bo:

1) uważają, że poecie nie przystoja takie deklaracja, bo poeta, to sługa boży a bóg ma w dupie politykę.
2) Inni dlatego, że widzą w tym szwindel, rodzaj przemyślanego zabiegu marketingowego, by zwiększyć swoje szanse w środowisku, sprzedając kilka tomików więcej.
3) Jeszcze inni wezmą te deklaracje poważnie i zaczną studiować ponownie wszystkie teksty zaangażowanego artysty pod kątem owego zaangażowania by:
3.1. wykryć rozbieżność miedzy obecnymi deklaracjami a wcześniejszymi poglądami.
3.2. dowieść, że poeta od zawsze miał takie a nie inne poglądy. Że marksistowski humanizm skrywany był głęboko w jego sercu i duszy, ale niestety – ze względu na krwiożerczych, kapitalistycznych wampirów, czających się w redakcjach wydawniczych, nie mógł się wcześniej określić. Dopiero teraz, gdy Sierakowskiego jest jakby więcej w TVN może przestać się bać i może być sobą w pełni.

4) pojawią się też naśladowcy, którzy z popkulturowego symbolu czegewary na tle gwiazdy, zrobią sobie fetysz i zamiast rozkładówki plejboja powieszą na ścianie, by uwiarygodnić swoje zaangażowanie. Wszystko po to, by pozwolić się unieść tej samej, nośnej fali. I tylko jedno się liczy: nieważne jaka fala, ale ważne by była nośna.

Z falami i zaangażowaniem bywa jednak tak, że czasami te dwa zjawiska mogą skrócić życie tego, kto z nimi igra lub nierozważnie się obchodzi.
Najgorsza jest tzw. śmieszność historyczna. Czyli jeżeli ta sama osoba „A”, na przestrzeni danego odcinka czasu: „t” zamiast określonego X , gdzie X oznacza pewne przekonanie, prezentuje także Y i Z, tak że w zbiorze: [XYZ] wszystkie elementy są wzajemnie sprzeczne.
Wówczas mamy do czynienia z kurewstwem. A żadna inna osoba w tłumie nie jest tak szybko i bezbłędnie identyfikowana jak właśnie kurwa.

Teraz byłoby dobrze, gdybym napisał traktat o dymaniu kurwy.

Zastanawiałaś się kiedyś Ewo, dlaczego nikt nie kocha się z kurwą, ale każdy kurwę jebie, pierdoli, dyma, rucha. Dlaczego pojęcie kurewstwa wyklucza pojęcie miłości?

tag_iconTags: | |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-