Marta Podgórnik, Pięć opakowań

czerwiec 11th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Dwadzieścia lat temu społeczeństwo polskie zachwycało się kolejnymi fetyszami wolności i swobód, szturmem podbijającymi bez ograniczeń żelaznej kurtyny rzeczywistość, w której jeszcze nie tak dawno wszystko miało być wspólne.

Wartości świata zachodniego, których źródło biło gdzieś między szybami roponośnymi w stanie Texas, musiały się spodobać. Plakatowy sheriff z dnia 4 czerwca był symbolem sprawiedliwości, która w samo południe zatriumfuje na dzikim wschodzie.

Legenda głosi, że kiedy sheriff z Texasu Cordell Walker rzuci kamieniem w niebo, to powstaje nowa galaktyka. Dlatego nie można mieć pretensji do żelaznej kurtyny, że ustąpiła pod ciężarem parówki w bułce zwanej hotdogiem.

Sama historia recepcji kulinarnej i semantycznej hotdoga na gruncie polskim zasługuje na uwagę. Kategoria „hotdog” długo nie miała swojego polskiego odpowiednika. Jednakże dzięki niedawno powstałej tzw. Nowa Szkoła Tłumaczy Pomostowych Poezji (NSTPP), wszelkie trudności lingwistyczne i semantyczne, z którymi borykali się klasyczni tłumacze odeszły do lamusa historii. Bowiem dzięki użyciu dwóch tzw. języków pomostowych - tj. języka rosyjskiego: жаркая собака i języka niemieckiego: heiss Hund ostatecznie ustalono, że polskim odpowiednikiem kategorii hotdog będzie pojęcie: „mielonego”.
Tłumacze z NSTPP w uzasadnieniu wyboru wskazują na pomost semantyczny, który mielonego (klasyka kulinarnego każdej jadłodajni) z rzeczownikiem „pies”. Kluczowym okazała się tu popularna w latach 70. i aż do końca lat 80. definicja mielonego: „kotlet drugiej kategorii, pies pomielony wraz z budą”.

Klasyczni tłumacze wskazują na istotną słabość tej translacji. Ich zdaniem specjaliści z NSTPP nie uwzględnili w tłumaczeniu ważnego aspektu hotdoga – a mianowicie jego mobilności. W odróżnieniu od mielonego, hotdog jest daniem na wynos z kategorii: fast food.

Wracając do meritum.
Amerykańskie wartości wbijane były w polski grunt podeszwami oryginalnych adidasów lub
ich zamienników – sofixów. Jeszcze nie było produktów made in China a kowbojki jakoś się nie przyjęły w polskim klimacie.

Wszyscy jedli hotdogi.
Wszyscy pili coca colę.

Powyższe generalizacje są jedynymi twierdzeniami ogólnymi o wartości logicznej 1. Nie było takiego A – gdzie A oznaczało konkretnego X – które nie napiło się coca coli, nie zjadło przynajmniej jednej parówy w bułce utaplanej w musztardzie.

Nie na wszystkich obszarach amerykańskie wzorce oddziaływały równie skutecznie. Najbardziej zapóźnioną płaszczyzną amerykanizacji okazała się być poezja. Trendy amerykańskie zostały tu oficjalnie docenione w 2008.

W tym roku stosowny minister odpowiedzialny za ogólna kondycję ducha narodu polskiego, wyasygnował środki na stypendium dla Marty Podgórnik – współczesnej i niezwykle utalentowanej polskiej poetki. Podgórnik dzięki ministerialnemu wsparciu, na które de facto złożył się cały naród płacący podatki, stworzyła dzieło niezwykłe pt. „Pięć opakowań”.
Ów tomik poetycki, jak na każde dzieło niezwykłe przystało, wydany został w wrocławskim Biurze Literackim – oficynie równie niezwykłej jak wszystkie dzieła w niej wydane.

Poezja Podgórnik nawiązuje wprost do klasyki literackiej USA. W tekście rozpoczynającym tomik „Pięć opakowań” świadomie wykorzysta klisze kulturowe zza wielkiej wody:

Pożegnała się z Matthew i panią Curtis i weszła do budynku
wraz z Andym, który podskakiwał brykał i machał rączkami,
porozumiewając się jednocześnie z kolegami. Myśli Daphne
wciąż krążyły wokół osoby nowego dyrektora. Interesujący
człowiek. Po pewnym czasie ujrzała go znowu, idącego
korytarzem ze stosem papierów. Według pani Curtis czytał tu

[z największą przyjemnością]

Inspiracja poetycka ma tu określony rodowód. W konstrukcji obrazów i nastroju Podgórnik explicite nawiązuje do twórczości Danielle Steel. Ta amerykańska poetka w swoim debiutanckim tomiku „Once in Lieftime” (polskie wydanie: Danielle Steel, Raz w życiu, tłum. Katarzyna Petecka-Jurek, Bohdan Petecki, Katowice 1994) zdaniem światowej krytyki stworzyła system narracji tasiemcowej. Dodać należy, że twórcą tzw. narracji tasiemcowej był sam Aaron Spelling, producent telewizyjnych seriali tasiemcowych, które zdobywały serca publiczności na całym świecie. Steel jednak była pierwszą poetką, która ten styl narracji i sposób obrazowania użyła w poezji. Oto mała próbka:

Ten wtorek przejdzie do historii. Nikt dziś nie zrywa kontraktów
płytowych z takim wdziękiem, w takim stylu, z taką nonszalancją.
I tak trudno kochać. Życie gwiazdorów rocka bywa równie ciężkie,
co życie królowych disco, przy czym bywa krótsze.
Takie myśli gnębiły gitarzystę prowadzącego. Jeszcze wczoraj czuł się
bardzo dobrze. I nagle ta chałtura na prowincji. Nic nie zapowiadało
katastrofy. Zaparkowali busika na jedynym w mieście parkingu strzeżonym,
dwie minuty drogi od hotelu, po czym udali się do hotelowej
restauracji. Ich humory nie były co prawda szampańskie, bo właśnie
ogłoszono listę nominacji, a ich, naturalnie, znowu nominowano

[Gwiazdor rocka i królowa disco]

Polska poetka stara się rozwinąć twórczo te zaułki poetyki Danielle Steel, w których ta utknęła. To, co wydawało się być martwym punktem dla Podgórnik stało się punktem wyjścia. I tak w tekście: „Moja siostra urodziła się głucha”, Marta Podgórnik twórczo powiąże koncepcję „prywatnego języka” z metafizyką uczuć. Napisze:

Jesteśmy bliźniakami i zawsze czułem się z nią bardzo blisko
związany. To śmieszne ale wypracowaliśmy sobie nasz
własny, prywatny język. Był to jakiś zupełnie pomylony język
migowy, ale dobrze nam służył. Jednak moi rodzice umieścili
siostrę w szkole. W szkole, jakie istniały trzydzieści lat temu,
w których pozostawało się do końca życia.

[moja siostra urodziła się głucha]

W bezpośredniej narracji, która przejmuje za amerykańską poetką Marta Podgórnik, oprócz określonego ładunku emocji, zawiera się coś jeszcze. Coś niewerbalizowalnego ale równocześnie coś swojego – coś, co urzeka klasycznego jedermana.
Po raz pierwszy ów niewerbalizowalny fenomen dostrzeżony został przez krytyków w tekście Lido Dream, pochodzącym z wspomnianego tu już tomiku Once in Lifetime
Danielle Steel pisze:

Pewnego dnia dziedziczka z Nautillus Island pojechała taksówką na
lotnisko, skąd wzięła samolot do Lido. Zapewne wtedy ją bezczelnie
oszukano, bo na miejscu nie uświadczyła bynajmniej atrakcji turystycznych,
rozrywek ani szeroko pojętych wód.

[Lido Dream]

Tajemnica niewerbelizowalnego fenomenu polega na tym, że takie fragmenty – jak wyżej cytowany – poddane recepcji w nieskończonej jednostce czasu, niezależnie od rozwoju wiedzy i kultury będą posiadały zawsze taką samą wartość semantyczną.
Marta Podgórnik jako poetka w tomiku „Pięć opakowań” do końca wykorzystuje okazję na nieśmiertelność myśli pierwotnej, która nigdy nie ulegnie zafałszowaniu w ramach krytyki literackiej i dyskusji poetyckiej. W tekście pt. „Samolot lekko” wykaże się umiejętnością opanowana do perfekcji posługiwania się niewerbalizowalnym fenomenem:

Samolot lekko podskoczył, dotykając kołami płyty lotniska
w Los Angeles, i zanim ostatecznie wytracił szybkość i skręcił
w stronę portu, zdawało się, że nadal szybuje nad betonowym pasem

[samolot lekko]

Pieniądze podatnika zainwestowane w amerykanizację polskiego ducha i kultury dzięki Marcie Podgórnik i jej wydawcy nie poszły na marne. Polska poetka nie jest zwykłą epigonka Danielle Steel. Przeciwnie, twórczo wykorzystuje niektóre ze schematów jej poetyki, a także stara się stworzyć – w porozumieniu z wydawcą - coś własnego, rodzaj artystycznego novum.
Efektem tych starań jest nota na okładce:

PODCZAS PRAC NAD KSIĄŻKA AUTORKA KORZYSTAŁA ZE STYPENDIUM
MINISTERSTWA KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO
ŚRODKI Z FUNDUSZU PROMOCJI TWÓRCZOŚCI.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-