Wojciech Bonowicz, Wybór większości
Szczególną cechą polskich poetów współczesnych – oprócz czarnych kostiumów, obowiązkowej nadwagi lub gruźliczej niedowagi, oprócz kolczyków w brwiach, nosach, językach, oprócz błyskotliwych debiutów literackich (zwłaszcza, gdy są to tak zwane: „późne debiuty”) – jest umiejętność znajdowania inspiracji poetyckich w miejscach, w których nikt by się ich nie spodziewał znaleźć, a nawet w dupie.
Nie chodzi tu bynajmniej o przysłowiową dupę, ani o taką, która występuje w roli głównej w powiedzeniu: „mieć coś / kogoś w dupie”. Mowa tu o dupie anatomicznej. Jednej z części ciała, która zawsze jest z tyłu. Części, na którą jedni się gapią, inni podmywają, jeszcze inni podcierają i podmywają a bywają też tacy, którzy traktują owo miejsce anatomiczne jako coś, z czym można poeksperymentować. To znaczy: coś, do czego można włożyć palec wskazujący, by następnie napawać się konsystencją i aromatem substancji, która każdorazowo pozostaje pod paznokciem. Ci bardziej wygimnastykowani, wyćwiczeni w tajnych technikach jogi, którzy potrafią założyć obie nogi za głowę, wwąchują się w analityczne instrumentaria - w umazane strapony, to w świeżo wyciągnięte, połyskujące penisy. Specjaliści w tej dziedzinie rozróżniają w odcieniach beżów i brązów a z konsystencji, z drobinek pozostałych w zafałdowaniach narzędzi badawczych, z natężenia zapachu potrafią z przybliżeniem do ok. 2 łyżek określić ilość skonsumowanej i przetrawionej zupy grochowej, która niepokojąco fermentuje w krańcowych partiach jelita grubego.
Czysta poezja.
Czysta poezja odkryta raz w dupie, musiała być odkryta także w innych częściach ciała. Poetyka anatomiczna była koniecznym, dialektycznym etapem rozwoju poezji po tym jak dawno, dawno temu pewien jaskiniowiec znalazł dobrą okazję by innemu, prominentnemu jaskiniowcowi dosłownie i w przenośni wejść w dupę. To wówczas powstały najtrwalsze rysunki z Alty.
Jednym ze speców od tzw. natchnienia anatomicznego jest narodowy wieszcz polski Wojciech Bonowicz. Dokładnie 4995 lat po tym jak uduchowiony troglodyta z Alty, po spotkaniu z drugim troglodytą aby dać artystyczny upust emocjom nagromadzonym po owym prehistorycznym wejściu w dupę namalował na ścianie wielkie brązowe oko, Bonowicz – korzystając z wynalazku Gutenberga – wydał dzieło, które uczyniło go sławnym. Mowa o tomiku Wybór większości, w którym Wojciech Bonowicz wyeksploatuje zbiór poetyckich archetypów – w tym konkretnym przypadku: zbiór archetypów anatomicznych – do tak zwanego „cna”. Pod wiersz u Bonowicza kolejno pójdą: nosy, ręce, wnętrzności, głowy, oczy i gardła.
Ale po kolei.
Głowa (caput) - część ciała zwierząt, zajmująca u człowieka i u innych ssaków szczytowe umiejscowienie (ewentualnie przednie) [źródło: wikipedia].
W ramach poetyki anatomicznej Bonowicza ta część ciała funkcjonuje na dwóch płaszczyznach: zdroworozsądkowej i kosmicznej. Otóż głowa – co nie budzi zdziwienia – służy do tego by prawiła komplementy (głowę która mówi: tyś najpiękniejszy [kogo dzień dzisiejszy umieścił tak wysoko]). Ale jakież to kosmiczne zdziwienie ogarnia czytelnika, gdy przeczyta o głowie, które jest „odgryzana” przez deszcz (To deszcz tak ogryza głowy [nie mogę powiedzieć]) czy też o głowie, która „wchodzi” pod ziemię (moja głowa wchodzi pod ziemię [chorowali i umierali])?
Konstrukcja takich kosmicznych kontekstów funkcjonowania archetypu głowy w ramach poetyki anatomicznej ma swoje uzasadnienie. Najnowsze studia paleoantropologiczne na temat brązowego oka z Alty podkreślają fakt estetycznego zdziwienia, które było jednym z głównych celów prehistorycznych artystów. Tzw. „efekt łaaał!” – zdaniem uczonych – był świadomym zabiegiem żądnych poklasku i sławy artystów neolitu oraz podstawą słowotwórczą dla rzeczownika rodzaju męskiego: kał, który był pierwszym słowem wypowiedzianym przez przedstawiciela homo sapiens sapiens. W tym kontekście Wojciech Bonowicz wydaje się być wierny kanonom szkoły, do której wyraźnie nawiązuje.
Ręka (łac. manus) - dystalna część kończyny górnej naczelnych
Ramię (łac. brachium) jest częścią kończyny górnej
[źródło: wikipedia]
W ramach poetyki anatomicznej najbardziej eksploatowaną częścią ciała są u Bonowicza kończyny górne. Oto kilka przykładów użycia:
Zoologiczne:
Dwa inne zwierzęta które proszę by nie wyrywały mi rąk. (Dwa inne)
Teologiczne:
Składamy ręce dziękujemy (Występek)
Pornograficzne:
To moje ramię tak skrzypi maleńka. (Stworzenia)
Funeralne:
co się dzieje z tymi ramionami. Jedno już prawie zgniło (wielka potrzeba)
Dendrologiczne:
Na oczach wszystkich chłopcy drzewu wyłamują ręce (Zmiany)
Zakasująca wydaje się być pomysłowość i wrażliwość poety, który w trakcie pobytu w ZOO spogląda na rękę a następnie na leniwego lwa w klatce i potrafi wyobrazić siebie w roli wychudzonego chrześcijanina, który ku uciesze obywateli Rzymu ścigał się w nierównym biegu z wygłodzonym lwem, którego sam Scypion Afrykański przywiózł z podbitej Kartaginy. Przedstawienie takie samo w sobie nie jest odkrywcze, ale Bonowicz jako poeta wydaje się przebywać na takich wyżynach empatii i poetyckiego uwznioślenia, że nie tylko wyobraża sobie Ligie przywiązaną do rozjuszonego byka, nie tylko wyobraża sobie umięśnioną sylwetkę Ursusa, ale w chwili pisania wiersza „Dwa inne” cierpiał razem ze wszystkimi pierwszymi chrześcijanami rzuconymi na pożarcie lwom; był Ligią, Ursusem i bykiem.
Okazuje się, że niektóre z archetypów anatomicznych, które wykorzystuje Bonowicz są dawno odkrytym lądem. Takim jest na przykład oko.
Bonowicz popełnił błąd nie dlatego, że zbagatelizował fakt statusu kulturowego archetypu oka w kulturze śródziemnomorskiej jako artystycznego artefaktu (To właśnie oko było m.in. jednym z pierwszych przedstawień graficznych na ścianach jaskiń w okolicy Alty.) Ale przede wszystkim dlatego, że próbował dokonać rewizji semantyki tego motywu. Jego poetycka polemika z tekstem: Oczi cziornyje, oczi dziwnyje, oczi strasnyje i priekrasnyje, kak lublju ja was, kak bajus ja was, ja uwidieł was w niecharoszij czas ta la la la…. nie przekonuje.
Bonowicz spróbuje zrewidować semantykę tego archetypu wprowadzając motyw chrystologiczny. Odwołując sie do kontekstu biblijnego napisze: chcą żebym wydał im oczy (Od razu). Wprowadzi także motyw ekologiczny: dymy wyżerają w nim oczy. (Tak się dzieje) a także agonistyczny: wykłuje któremuś oczy (spisek byłych mężczyzn). Wprowadzenie tych kontekstów (w szczególności: chrystologicznego oraz ekologicznego) do tego obszaru świadomości społecznej, w którym funkcjonują dzieła artystyczne, wymagało przezwyciężenia tradycji. W tym konkretnym przypadku Bonowicz musiał zmierzyć się z taka interpretacją oka, którą wyśpiewała Violetta Villas. Ale niestety, okazało się, że ta próba konfrontacji autorskiego kontekstu chrystologicznego z kulturowym kontekstem sowietologicznym funkcjonowania motywu oka, której efekty mogłyby na trwałe wpisać się w tradycję semantyczną tego archetypu, była czymś w rodzaju markowanego ciosu, na którego wyprowadzenie poecie nie wystarczyłoby ani siły ani umiejętności.
Najważniejszym tekstem Bonowicza powstałym ramach poetyki anatomicznej jest tekst pt. „Przemoc”. Poeta napisał:
obcinają paznokcie myją twarz
przyrodzenie. I jeszcze napychają mu
wnętrzności czymś czego tam
nigdy nie było
…
czy dusza podąża za nerką gdy ta pozostaje przy życiu
(przemoc)
Ewolucja artystyczna Bonowicza w ramach jednego tomiku, przebiegająca od części ciała w jego głąb, jest czymś nowym. Ale twórczym – we właściwym znaczeniu tego terminu – jest w poezji Bonowicza tzw. przewrót teologiczno-deepthroatyczny. Polski poeta połączy szczególny archetyp anatomiczny tj. gardło z podstawową kategorią każdej teologii – z pojęciem boga. Sygnał tej syntezy czytelnik odnajdzie w cytowanym fragmencie: chcą żebym wydał im oczy (Od razu). Implikacje biblijne: wydania na śmierć, wydania ciała są wyraźne, ale jeszcze nie wyrażone explicite. Inaczej się rzecz ma z fragmentem:
A Bóg jest gardłem świata
(Na koniec)
Trudno uwolnić się od naturalnych skojarzeń głębokiego gardła, o miliardzie miliardów istnień, które uwalniają się jednorazowo pod ciśnieniem, odbijając się od boskiej krtani, spływając w pozornym nieładzie w kierunku boskiego żołądka by poddać się ontologicznej przemianie w zakolach jelita grubego a następnie powrócić do życia w zmienionej formie. Zamknięty cykl powstawania i ginięcia oraz zagadnienie egzystencji, które w poezji Bonowicza pojawia się jako dialektyczny moment połączenia stwórcy i gardła wydaje się największym wkładem polskiego poety w rozumienie sztuki neolitu.
Dlatego nie może dziwić wznowienie dzieła, które zaledwie po 12. latach od swej premiery doczekało się ponownej edycji w Biurze Literackim. Nos wydawniczy Artura Burszty jak zwykle okazał się być niezawodnym organem anatomicznym.
You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.
-