Agnieszka Wolny-Hamkało, Spamy miłosne

kwiecień 13th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Wszystkie szanujące się, przydrożne prostytutki od 1990 r. zjednoczone są wspólną wizją utopii: światem Pretty Woman.
Marząc o platynowych kartach kredytowych i łatwych do zapamiętania pinach: 1 1 1 1; o schłodzonych do 3 º C flaszkach Dom Pérignon, koniecznie z rocznika: 1953 wypijanych w dowolnych ilościach o dowolnej porze dnia i nocy; marząc o bogatym przystojniaku, który owszem będzie im wkładał penisa między uda ale z należnym szacunkiem i nie na pierwszej randce; marząc o miliardzie innych cudownych zdarzeń zapomną o aksjomacie grzechu oraz o złu i jego stopniowalności, która to uniemożliwia pozytywne rozstrzygnięcie dylematu:

kto jest bardziej zły? Czy ten, kto płacąc dostarcza ekonomicznego uzasadnienia istnienia przydrożnej profesji, czy przydrożna prostytutka, która daje dupy za pieniądze?”.

Przydrożne kurwy z tęsknotą spoglądają za oddalającymi się czerwonymi Ferrari. Patrząc w swoje odbicia w lakierach metalicznych, w przyciemnianych szybach, w chromach, w niklach, w sprzączkach pasków widzą wszystko co muszą widzieć. I nic więcej.

Przed rokiem 90. i tą hecą z Julią Roberts i Richardem Gerem, przydrożne kurwy były luksusowymi tirówkami. Rozkładały się na wygodnych kanapach, w przestronnych kabinach ciągników siodłowych. Ale tylko tych, które jechały z Zachodu. Jak ognia unikały polskiej spedycji PKS i polskich kierowców. W zamian za kilka chwil od siebie, oprócz kilku dolców dostawały puszkę pepsi, napoczętą paczkę gum Wrigley’s, w której brakowało dwóch listków – poza tym była ok. Ostry smak pieprzowej mięty był smakiem świata zachodniego, smakiem, który neutralizował ziemisty posmak – Spearmint i sperma, były dla tirówek nierozdzielnie związane.

Wszystko się zmienia. W latach dziewięćdziesiątych ani świat, ani one nie wymknęły się z zasięgu działania kwantyfikatora ogólnego. W dziejach ludzkości od czasu do czasu unieważnia się logika i cud się zdarza, to w roku 1990 nie było miejsca na żadną formę transcendencji. Kuszetki TIR-ów zastąpione zostały przez niewygodne tylne siedzenia pokryte welurową tapicerką aut osobowych, a Wrigley’s Spearmint wystąpiła w reklamie telewizyjnej. Rynek się otworzył. Z dnia na dzień pobocza ekspresowych dróg tranzytowych zaludniły się. Etos tirówki, której znakiem rozpoznawczym była czerwona torebka, ukradkowe spojrzenie, żucie gumy i wolny krok w przechadzce po parkingu przeszedł do historii. Konkurencja wymusiła rewolucyjną zmianę promocji usług. Dziewczyny pokazały nogi. Im więcej tych nóg pokazały, tym większa szansa na zdobycie klienta. Ta sama zasada proporcji obowiązywała przy odsłanianiu innych części ciała. Tylko niektóre stare tirówki mogły dotrzymać kroku nowej konkurencji. Zwłaszcza, że wkrótce endemiczny ekosystem polskich prostytutek skażony został przez element obcy - przez młode, kreatywne dziewczyny zza wschodniej granicy, także zdążyły obejrzeć romantyczną opowieść o Vivian i Edwardzie, i także wylały odpowiednią ilość łez na tej scenie, gdy Edward pędził do ukochanej z naręczem róż.

Siedemnaście lat później Transports Internationaux Routiers – ciągnik siodłowy – doczekał się nobilitacji, stając się bogatym znaczeniowo archetypem poetyckim. I nie kto, ale właśnie Polka będzie nobilitowała TIR-y. Mowa o Agnieszce Wolny-Hamkało i jej Spamach miłosnych.

Tomiczek Wolny-Hamkało wydany w 2007 w Wydawnictwie a5 to hołd złożony przez kobietę TIR-owi. To dworski ukłon do pasa, by poprzeglądać się w wypolerowanej na lustro szerokiej sprzączce paska spoconego kierowcy. To tęsknota zawarta w przysłówku: „ponownie”, w otwierającym tomiczek tekście:

Miasto wzruszony polaroid. Tranzyt
wibruje w ponownym transie
. (pon.)

Agnieszka Wolny-Hamkało, w swoim dziele ku czci ciągnika siodłowego nie ogranicza się do prostej obserwacji empirycznej, którą wzbogaca swoim talentem oralnym. „Tranzyt wibruje w ponownym transie” ale i w tym samym dziele dwa wersy dalej poetka znajduje miejsce dla powiązanego semantycznie z archetypem ciągnika siodłowego archetypu tirówki. Pisze:

dziewczyny w srebrnych kurtkach
parują jak ciepły chleb
” (pon.)

Trudno oprzeć się wrażeniu (i tu pozwolę sobie zdefraudować kilka przymiotników oraz formę profesjonalnej, krytyczno-literackiej wypowiedzi) „frywolnej, nienachalnej acz zamierzonej, perwersyjnej wręcz tudzież dziecinnej wypowiedzi zgrywuski, bogatej w udane paradoksy zmuszające do myślenia..itp”.

Owe szlachetne damy w „srebrnych kurtkach” w dalszych tekstach tomiczku, na rozkaz wieszczki Agnieszki będą: „kucały w pokrzywach z telefonem w spoconej dłoni” (telefon).
I tutaj Wolny-Hamkało nie precyzując jednoznacznie, czy proces kucania dokonywał się per nudus, czy może okolice tylnie okryte były w sposób należyty, pozostawia szerokie pole dla interpretacji archetypu „pokrzywy”. Także motyw „spoconych dłoni” nie jest w tym kontekście przekonującym argumentem w dyskusji na temat:
czy pośladki w pokrzywach były okryte czy też nie.

W Spamach miłosnych – jak to w prawdziwej poezji polskiej bywa - z ciągnikami siodłowymi dzieją się prawdziwe cuda. W dziele fantom Agnieszka Wolny-Hamkało, tak opisuje fragment z życia:

Słońce sunie jak wrotka
trawa tryska światłem
(fantom)

Czyli typowo polska, sielska poetycka normalka znana już przecież z tekstów Jolanty Stefko, która „zbierała światło rozsypane po trawie”. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie zapowiedziany cud. Otóż, Wolny-Hamkało usypiając czytelnika „sezonem przeciągów, które idą z sadów” oraz: „kawą bez cukru i gruszkami” nagle wprowadza do korpusu tekstu frazę tak błyskotliwą, że tylko boskie „idź i nie grzesz więcej” może się z nią równać. A mianowicie poetka do zakresu semantycznego archetypu tirówki wprowadza nowe znaczenie – motyw eschatologiczny. Tej niebywałej sztuki dokonuje przy użyciu zaledwie trzech słów: dwóch rzeczowników i jednego czasownika. Pisze:

Tiry koszą szosę” (fantom)

Połączenie ciągnika siodłowego i motywu kosy, przenosi czytelnika na te obszary znaczeń kulturowych, w których strach ostateczny wiązał się z wyobrażeniem kostuchy z kosą w prawej ręce. Wszystkie pytania o życie po śmierci musiały uwzględnić kulturowe uwarunkowane antropologicznie wyobrażenie śmierci samej. W archetypie kosy zawarte zostało wszystko, a mianowicie: demokracja zjawiska śmierci. Kosa wprawiona w ruch obejmuje każde źdźbło w jej aktualnym zasięgu. Jej działanie nie zależy od źdźbeł zbóż, ale od prostej, klarownej mechaniki i wprawy tego, kto jej używa. Wszystkie źdźbła kładą się równo, jeden obok drugiego. Nieważne czy grube, czy chude. Czy z jednym liściem, czy z dwoma, czy dojrzałe czy jeszcze młode. Na tym polega demokracja śmierci, która implikuje także wiarę w Ostateczną Sprawiedliwość.

Agnieszka Wolny-Hamkało wykorzystuje archetyp ponurego żniwiarza w sposób twórczy. Kulturowy antropomorfizm redefiniuje, wprowadzając w miejsce kostuchy ciągnik siodłowy. Zabieg ów tylko z pozoru wydaje się być pozbawiony znaczenia. Wystarczy jednak odrobina kulturowo ugruntowanej refleksji, by odkryć w tym zabiegu próbę udanej konfrontacji z archetypem Śmierci a w szczególności: z algorytmem jej działania. Wolny-Hamkało wprowadzając ciągnik siodłowy na miejsce zantropologizowanego wyobrażenia, ostatecznie rozstrzyga kwestie i ucina wszelkie dyskusje na temat obiektywności działania samej śmierci. Historia literatury zna przecież przypadki, w których ludzie zawierali ze śmiercią różnego rodzaju ugody, dzięki którym unikalni działania kosy. Zrewolucjonizowanie archetypu polegające na wykluczeniu pierwiastka ludzkiego i wprowadzeniu bezosobowej, bezmyślnej, maszyny otwiera zupełnie inne obszary dyskusji, w których sens i fenomen śmierci może być na nowo odkrywany.

O tym jak ważny jest ciągnik siodłowy w poezji polskiej poetki współczesnej świadczy także kolejny tekst z omawianego tomiczku. W dziele mięso, Agnieszka Wolny-Hamkało napisze:

Garbate tiry rżą w doku szosy” (mięso)

Odkrycie sensu tego wersu w twórczości Wolny-Hamkało możliwe jest tylko w kontekście autorskiej urbanistyki, którą zaproponowała poetka.

Aby rozpoznać wszelkie konteksty znaczeniowe „garbatego tira”, „doku szosy” oraz dlaczego pierwsze „rży” w drugim, należy wyobrazić sobie i próbować okreslić przestrzeń miejską, w której porusza się poetka. Przestrzeń, która rządzi się osobliwą estetyką skrzywioną przez równie osobliwe słońce, które jest jedynym źródłem światła, które determinuje tu cykle naturalne i metabolizm, rządząc nastrojami odbiorcy.

Krótki opis miasta Agnieszki Wolny-Hamkało:

Posągi pasożytują na miejskich fontannach (travesti). Rankiem miasto gubi widmowy charakter (travesti) Obwodnice śpią przy lasach jak płazy (pon.). W środku miasta, nocą – baobab (sen) miasto się nie wysypia (mowa trawa) Wbiegasz do źródła piszcząc jak gej na bulwarach (las) mowa miast: szumne szaszłykarnie (mowa trawa) Całe miasto patrzy (fonia). Więcej nie ujrzy miasteczko, które dziwi się mi (telefon). Miasto: lekki popłoch (kino oko) nie zostawię jej samej w tym mieście (tanger)”

Opis wyjątkowego słońca Agnieszki Wolny-Hamkało:

Słońce sunie jak wrotka (fantom) niemrawe słońce (bilans) Słońce… jak błąd w druku (notes) słońca zaogniony odczyn (travesti). Słońce jak kluska rozgotowana (mowa trawa)
słońce ściemnia (mowa trawa). Słonce zdecydowane i ciepłe (anonimowa…) zaprószone słońce (zwilż). Słońce z niesmakiem wyświetla ich twarze (trio) słońce wypadło z szybu (sen w mieście) efekt słońca na tęczowych pancerzach (wyjątkowo płodny dzień)”

W ramach takiej przestrzeni „rżący, garbaty tir” przestaje dziwić. Przestaje dziwić także „dok szosy”. Ale w omawianym dziele Agnieszki Wolny-Hamkało istniej jeszcze jedna płaszczyzna, sfera noninterpretatywna – to znaczy taka, która pozostaje poza zasięgiem działania znanych narzędzi i metod badań krytycznoliterackich.

Oto niektóre z noninterpretatywnych modusów:

Słoje się kurczą zrzucając z orbity śnięte i ciężkie futerały zwierząt (fantom) Lignina puchła w kałużach jak chleb. Za kulkę kitu szybki język w ustach (bilans) Szlaban kuca. Pośpiech mruga wzdłuż plaży. Komuś ze snu wypadł włos (notes) miękną przeźrocza w oknach autobusu (travesti). Wrzesień łuszczy lak na zielonych orzechach (mowa trawa) Pociągi pospiesznie moczą genitalia (sen w mieście)….

Podsumowanie.

Jedyną możliwą konkluzją opowieści o Spamach miłosnych Agnieszki Wolny-Hamkało może być tylko wymowne: taaaaaaaaaaaa.
Dlatego, konkludujac pozwolę sobie na owo taaaaaaaaaaaa.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-