Bohdan Zadura, wszystko

marzec 16th, 2009 by trojanowski marek | Filed under analiza

Każda gra posiada reguły, do których muszą się dostosować gracze nie tyle by wygrać, ale po to, żeby móc w ogóle zagrać. Najciekawsze z perspektywy filozofii języka oraz krytyki literackiej są reguły gier językowych. Ich analiza poszerza znajomość istoty określonej gry językowej oraz dostarcza wiedzy na temat graczy grających w daną grę.

W klasie gier językowych istnieją różne podklasy. I tak na przykład – kiedy Urząd Pracy wysłał mnie na plac budowy, bym wprawiał się w mieszaniu zaprawy, podawaniu cegieł itp., majster, u którego terminowałem w trakcie stawiania jednej ze ścian nośnych komunikował się ze mną w taki oto sposób:


- Kielnia
- Wasserwaga
- Kielnia
- Wasserwaga
- Zaprawa
- Kielnia
-Wasserwaga
….

[mija 8 godzin pracy]
- Fajrant

Powyższe kategorie, były jedynymi dozwolonymi pojęciami w naszej grze językowej.

W ramach tej gry – gry, w którą grali murarze – istnieją tylko cztery rzeczowniki, które powtarzane są mniej więcej w takich samych odstępach czasu. Gra składa się z dwóch graczy: mistrza i praktykanta. Są także 4 reguły gry:

Reguła pierwsza:

mistrz mówi: „kielnia”

Skutek:

praktykant podaje mistrzowi packę, ściętą w trójkąt z wygiętą rączką zakończoną drewnianym uchwytem.

Reguła druga

Mistrz mówi: „wasserwaga”

Skutek

praktykant podaje mistrzowi aluminiowe urządzenie do wyznaczania poziomu / pionu.

Reguła trzecia

Mistrz mówi: „zaprawa”

Skutek
praktykant udaje się do betoniarki i przygotowuje określoną mieszaninę: 1 część wody / 1 część cementu portlandzkiego / 7 części piachu a następnie przynosi ją mistrzowi.

Reguła czwarta (tzw. reguła kończąca)

Mistrz mówi: „fajrant”

skutek

Gra się kończy.

Kiedy skończyła się ta gra, natychmiast z chwilą wejścia do autobusu MZK stałem się mimowolnie graczem kolejnej gry. Gra polegała na odpowiednio głośnym wyartykułowaniu słowa: „przepraszam”. Użycie tego pojęcia umożliwiało stopniowe przemieszczenie się w kierunku kasownika / wyjścia, po to by zalegalizować fakt podróży / lub po to, by wyjść.

Dojechałem do domu, w którym czekała mnie kolejna gra. Standardowa rozgrywka partnerska:

Runda I

Ja: cześć
Ona: cześć kochanie jak było w pracy?
Ja: Normalnie

czynność: całowanie krótkie

Runda II

Ja: Co na obiad?
Ona: To, co wczoraj.
Ja: Odgrzej mi
Ona: Dobrze

czynność: siadanie do stołu; czytanie gazety; jedzenie.

Runda III

Ona: Jak będziesz jutro wracał kup mleko
Ja: Dobrze.

czynność: leżenie przed telewizorem; wieczorna toaleta.

Runda Ostatnia

Ja: Dobranoc
Ona: Dobranoc

czynność: spanie

Kiedy porównam ze sobą reguły tych gier, w których każdego dnia biorę czynny udział jako jeden z graczy, to pierwsze co się rzuca w oczy, to ich prostota oraz fakt, że w ramach tych gier rezygnuje się ze zbędnej części języka – czyli tej, bez której można się obejść. Innymi słowy – język w tych grach używany jest w postaci minimalnej, jako hasła-kategorie. Murarz nie zwraca się do mnie: „Proszę podać mi packę, ściętą w trójkąt z wygiętą rączką zakończoną drewnianym uchwytem, służącą do nakładania zaprawy i zbierania jej nadmiaru”, ale mówi: „Kielnia”. Ona, kiedy zapytam: „Co na obiad?” odpowiada: „To, co wczoraj” – nie musi nic więcej dodawać, ani ja nie musze pytać. Kiedy wymieniamy się hasłem „dobranoc” wiemy, jakie będą tego konsekwencje. Minimalny przekaz.
Podobnie jest w autobusie. W ramach tej gry użycie słowa: „przepraszam” umożliwia przesunięcie się przynajmniej o jeden, w kierunku do kasownika / wyjścia. Jedno słowo zmienia cały układ w autobusie i moją w nim pozycję jako gracza. Inni gracze, by ustąpić pole, nie muszą usłyszeć komunikatu: „Przepraszam, proszę się przesunąć, chciałbym dojść do kasownika, by skasować bilet”. Ba! Czasami w ramach tej gry językowej zdarza się, że któryś z graczy umiejscowionych przy kasowniku, kiedy usłyszy słowo „przepraszam” i zobaczy moją rękę z biletem, wyciąga swoją i mówi: „Proszę dać, ja panu skasuję”. Okazuje się, że wszyscy gracze wiedzą w co grają. Nie ma tu żadnych przypadkowych graczy.

Język, który w użyciu (tj. w grze) jest w stanie obejść się bez siebie, bez szkody dla przekazu wymaga uprzedniej znajomości zasad gry – wiedzy milczącej. Żeby komunikat „Kielnia” zadziałał, praktykant musi się najpierw dowiedzieć, że po usłyszeniu słowa „kielnia” musi podać trójkątną packę. Hasła „Kielnia” nie zrozumie ktoś, kto nigdy nie brał udział w tej grze językowej, bądź nie poznał jej zasad.

Im bardziej techniczna jest gra, tym bardziej specjalistyczne stają się jej reguły, a ich komplikacja wzrasta proporcjonalnie do ilości użytych w ramach danej gry językowej zdań matematycznych

Specyfikę reguł tej gry językowej, jaką jest polska poezja świetnie ilustruje ta książeczka Wszystko Bohdana Zadury.

Bohdan Zadura – urodzony w czterdziestym i którymś - robi za poetę polskiego od kilkudziesięciu lat. Tyra w kilku redakcjach, bierze udział w zjazdach poważnych poetów i pewnie też juroruje w kilkunastu / kilkudziesięciu konkursach poetyckich. Ta praca pochłania czas, a czas jest potrzebny do pisania wierszy. Ale Zadura nie ma problemu z pisaniem wiersza w nieskończenie małej jednostce czasu, ponieważ jako poeta pisze swoje wiersze w ramach specjalistycznej gry językowej, gry, w której nie jest ważny wiersz, ale jego interpretacja.

Bohdan Zadura, konstruując tekst będzie odwoływał się do tzw. wiedzy milczącej uczestników gry językowej. A że będzie on jako poeta taką rozgrywkę prowadził, informuje już na wstępie:

niespełna i niemal
to synonimy
może darować sobie

czytanie moich wierszy
(nie będę tłumaczył
co to są synonimy)

Ktoś dla kogo

W pierwszym tekście Zadura wproowadza jedną z głównych reguł gry językowej, którą można sformułować następująco: nie marnuj tytułu

Poeta dążący do minimalizacji treści i maksymalizacji przekazu nie może sobie pozwolić na żadne marnotrawstwo na poziomie formy. Dlatego niektóre z tytułów wierszy w tomiku Wszystko będą treściowo należały do korpusu tekstu.

Przykład [cytuję teksty w całości]:

Dwa słońca
trzy miliony mieszkań
dla dwóch milionów głodnych dzieci

dalej:

Aż strach pomyśleć
że to wszystko
dzięki papieżowi

i kolejny:

Pod Prabutami
na zelektryfikowanym cmentarzu
bocian uwił gniazdo

Czasami stosując tę regułę swojej gry językowej Bohdan Zadura osiąga mistrzowską perfekcję, z którą równać się może finezja mistrza murarskiego, który jest w stanie wybudować dowolny budynek przy użyciu standardowych narzędzi murarskich i czterech rzeczowników.
Oto mistrzowskie teksty redukcjonizmu formalnego:

Era łączy ludzi
i rejestruje połączenia

oraz:

Oni już dawno nie żyją
ze sobą

Do jakiej to wiedzy milczącej odwołuje się Bohdan Zadura?
Po pierwsze, podobnie jak mistrz murarski, Zadura zakłada, że jego czytelnik będzie wiedział minimum to wszystko, czego on jako autor tekstu wymaga. Oczywiście ucieszy się każdorazowo, gdy w jakiejś recenzji swoich tekstów przeczyta coś więcej, coś czego jako mistrz-czeladnik nie wymaga od swoich praktykantów. Podobną satysfakcję ma też mistrz murarz, który tak wyszkolił swojego praktykanta, że już nie musi mówić: „kielnia” czy też „wasserwaga”, bo ten odkrył istotę porządku chronologicznego wznoszenia konstrukcji murowanych. Wie, że najpierw musi podać „kielnię” a później „wasserwagę” i robi to bez pytania. Innymi słowy: czyta w myślach mistrza.

Po drugie: w swojej grze językowej Bohdan Zadura odwołuje się do wyuczonej umiejętności, którą można określić jako sztuki intelektualnego RSS-u.
Zadura konstruuje swój przekaz na poziomie tytułu i kilku zaledwie wersów. Podobnie rzecz ma się z tzw. kanałami informacyjnymi. Jako autor zakłada, że wytrenowany umysł współczesnego czytelnika-intelektualisty z gracją porusza się w ramach nagłówka wiadomości. Im zaś dalej brnie w treść tym mniej gracji w tym ruchu – czego jest świadom jako poeta.

Przykład takiego gazetowego RSS (gazeta.pl)

Polki na golasa
zobaczycie wałeczki,
oponki, celulit
rozstępy

Przykład RSS-u Bohdana Zadury:

Dzisiaj
czwarty raz już
zapada wieczór

taki lipiec
takie lato

Ostatnią z reguł gry językowej Bohdana Zadury są wszystkie, wymyślone interpretacje jego tekstów, które kiedykolwiek opublikował. Wszystkie one zapętlają się, tworząc wielki gmach zwany: zaduryzmem. Do gry bowiem przystąpią ci gracze, którzy obeznani są z regułami zaduryzmu – będą wiedzieli, co Zadura jako poeta chciał powiedzieć pisząc o „Erze”, łączącej ludzi i rejestrującej połączenia. Bo interpretacje, zmierzające w kierunku masowości, inwigilacji, złudzenia wolności, technicyzacji świata i barbaryzacji społeczeństwa konsumpcyjnego wydają się być tu zaledwie mini warstwą, pierwszym z milionów potencjalnych denek interpretacyjnych, które czekają tylko na odkrycie w odpowiedniej interpretacji.

Apogeum zaduryzm osiągnie wówczas, kiedy w kolejnym tomiku Bohdan Zadura zdecyduje się na kolejnych 26. stronach opublikować kolejno wszystkie 26 liter alfabetu. Wówczas każdy z jego czytelników – graczy – kiedy przebrnie przez owo dzieło, przejdzie na kolejny, mistrzowski tym razem level gry, w której „A” podobnie jak boska „Alfa” będzie znaczyło wszystko.

tag_iconTags: |

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. Both comments and pings are currently closed.

-